Albania

Dobra to zasada nie odkładać „na później” żadnego wyjazdu za granicę, aż przejdzie się na emeryturę czy odchowa dzieci. Dobra zasada stawiać sobie wysokie wymagania, najpierw odwiedzić kraje najdalsze, najtrudniejsze do wędrówki, najdroższe, najciekawsze, a gdy już sił i pieniędzy będzie mniej starać się poznać i te bliżej położone! Oczywiście nie zawsze te „bliskie” są dostępne dla przeciętnego turysty. Gdy przed kilkunastu laty odwiedzałem Podole, dawne tereny Rzeczpospolitej wydawały mi się one bardziej niezwykłe, egzotyczne niż np. Peru czy Nowa Zelandia. Dopiero niedawno przewędrowałem przez Mołdawię, Gruzję, Armenię, Izrael , mimo że dużo wcześniej bywałem na Dalekim Wschodzie, w Indiach, w USA nie wspominając o Italii czy Hiszpanii. Położona o dzień drogi samochodem Albania przez dziesiątki lat była krajem zamkniętym dla turystów. Mimo, że jest krajem wielkości jednego większego polskiego województwa i liczy sobie ok. 2 mln mieszkańców jest niezwykle interesująca.

(Belgrad - Twierdza na wzgórzu  Kalemegdan)

Podjechaliśmy pod pętlę tramwajową w pobliżu tureckiej twierdzy Kalemegdan. Tam na chwilę zaparkowali autobus, po czym wyszli na wzgórze pełne historii i zabytków. To znakomite miejsce widokowe na miasto, Dunaj i Sawę. Po około dwugodzinnym spacerze udaliśmy się do centrum, gdzie pilot zarządził kilkugodzinną przerwę. Z reporterskiego obowiązku wymienię tylko zwiedzane obiekty, na wzgórzu Kalemegdan:

Kolejne oglądane obiekty w sobotnie popołudnie to odległy ok. 200m Pomnik Niepodległości – okazały 17 m. monument przedstawiający przywódców narodu – „ojców” niepodległości z 1912 r. W pobliżu znajduje się pomnik- sarkofag pierwszego premiera (1912-14) Ismaila Quemala i rezerwat archeologiczny starożytnej Aulony. W centrum miasta ocalał kościół katolicki, maleńki meczet z typową dzielnicą orientalną i cmentarz włoski.

A w niedzielę odwiedziłem bazar mając nadzieję, że coś kupię. Niestety nie znalazłem nic ciekawego poza oliwkami i innymi owocami. Nad miastem dominuje ponad 100 m. wysokości wzgórze Gropa e Topalas z największą osobliwością Vlory sanktuarium B e k t a s z y t ó w- K u z u m B a b y . Wg. tradycji tu miał być pochowany ten wędrowny derwisz, ale świątynia nie kryje żadnych prochów.

Przy bardzo ładnej, słonecznej pogodzie i zebraniu 35 osób ok. 7.30 w towarzystwie Kasi i Arbera opuściliśmy Vlorę. Przejazd wzdłuż wybrzeża był niezwykle ekscytujący, przepiękne, zapierające dech widoki na zatokę i grecką wyspę Korfu. Drogi nad przepaścią, cudowne serpentyny, bujna roślinność śródziemnomorska, nagie szczyty, głębokie caniony, bystre strumyki, wodospady, bunkry z czasów Hodży, a nad brzegiem morza niewielkie osady i miasteczka. Najciekawsze z nich to pełna historii i zabytków Saranda. Wszędzie luksusowe hotele, restauracje, plaże i sporo turystów.

Najwięcej ich w prawdziwej perle albańskiej Riwiery w Butrint. Wg. tradycji miasto zostało założone przez uciekinierów z Troi w VIII w. p.n.e. W początkowym okresie swego istnienia było ważnym ośrodkiem kultu Asklepiosa, a później siedzibą biskupstwa. Był wielokrotnie niszczony i odbudowywany przez ludy wędrowne, Bizancjum, Normanów, Wenecję i Turków. O dawnej świetności świadczą obecnie okazałe ruiny świątyni Asklepiosa, pozostałości murów obronnych, Bramy Lwów, amfiteatr hellenistyczny, łaźnie rzymskie, babtysterium i bazylika chrześcijańska z VI w. W 1992 r. Butrint znalazło się na liście Dziedzictwa Światowego UNESCO, a w 2000 r. decyzją władz Albanii ruiny wraz z przyległymi terenami uczyniono parkiem narodowym.

Jak z tego wynika, bogata i ciekawa jest przeszłość tego miasta, ale zapewne najważniejsze jest to, że tu miała miejsce tzw. ochrydzka szkoła piśmiennicza, że tu uczniowie Cyryla i Metodego- św. Klemens Ochrydzki i Naum stworzyli c y r y l i c ę , którą do dziś posługuje się Rosja i kilka państw bałkańskich. Przypomnę, że cyrylica to pismo alfabetyczne służące do zapisu języków wschodniosłowiańskich i południowo- słowiańskich.

Ochryd wyjątkowo urodziwe miasteczko, przypominające dziesiątki miast śródziemnomorskich posiada niepowtarzalny klimat. Tworzą go nie tylko mili i gościnni mieszkańcy, ale i te wąziutkie kręte uliczki, maleńkie kafejki, kramiki z pamiątkami i targujący się turyści. Piękna pogoda, sprzyjała naszym spacerom, odpoczynkowi, rozmyślaniom, podziwianiu otaczających miasto wysokich szczytów górskich i żaglówek na jeziorze. Ochrid, macedoński Kraków, jedyne w kraju miasto wpisane na listę dziedzictwa światowego UNESCO, nazywane miastem „światła”. Jak głosi tradycja było tu kiedyś 365 pięknych cerkwi, by wierny każdego dnia w roku mógł odwiedzać inną świątynię! My zachwycaliśmy się urodą tylko niektórych; cerkwi św. Zofii, św. Jana Ewangelisty, Matki Boskiej Perivieptos i św. Klimonta, Matki Bolnickiej, św. Mikołaja Bolnickiego. Godne uwagi są także ruiny potężnej niegdyś Fortecy i starożytnego teatru, a nad brzegiem jeziora monumentalne pomniki Cyryla i Metodego oraz Klemensa i Nauma.

Pełni wrażeń wracaliśmy do hotelu. Po kilku minutach okazało się, że trzy osoby nie zdążyły do autobusu. Pod nieobecność pilota nikt nie znał dokładnie ich nazwisk, nie miał numerów telefonów. Wróciliśmy do hotelu i udało się skontaktować z nimi. Wracamy z powrotem do miasta i nieco spóźnieni ruszyli w drogę do domu. Około północy zatrzymaliśmy się przy stacji benzynowej gdzieś za Niszem w Serbii. Pod rzędem figowców rozłożyli swe namioty ludzie o śniadym obliczu. Krzątały się dookoła kobiety, a kilku chłopców i dziewczynek rzuciły się w kierunku podjeżdżającego autobusu. Pomyślałem, wychodzą turyści, może coś dadzą im do zjedzenia, może pieniądze? Inna grupa ludzi „zaparkowała” na niewielkim skwerku. Nieśmiało podszedłem bliżej i zapytałem młodego człowieka : „Where are You from?” (skąd jesteście?) Syria, odpowiedział!

Zająłem miejsce w autobusie i bezskutecznie starałem się zasnąć. Przed oczyma ciągle pojawiał się obrazek małego arabskiego chłopca o błagalnym spojrzeniu z wyciągniętą dłonią. Cóż, jazda w zatłoczonym autobusie i to nocą jest daleka od komfortu, ale spanie na gołej ziemi, byle jakie jedzenie i niekończący się marsz w nieznane - o wiele gorszy, To jak koszmarny sen. Pomyślałem, to prawda, że niełatwe jest życie nad Wisłą, pełne trosk i niedostatków, ale jest za co dziękować Bogu, że nie urodziliśmy się te tysiąc kilometrów dalej na wschodzie czy południu!