Pasja

 

"Rzecz zdumiewająca, jak dużo jest spraw nieosiągalnych, do których ludzie

dochodzą gdy są zdecydowani !

Czy do nich należysz?"

(Raul Plus)

 

W świątyni Thaimpuhan (Bali)

Jak realizują się młodzieńcze marzenia?

 

Trochę wspomnień:

W trakcie spotkań klubowych i z młodzieżą szkolną pada dość często pytanie: kiedy to wszystko się zaczęło?

Jesienią 2001r. odwiedziłem Szkołę Podstawową w Brzeźnicy koło Dębicy, do której uczęszczałem jako chłopiec. W trakcie tego niecodziennego spotkania z młodzieżą gimnazjalną, jak na taśmie filmowej przesuwały się na pozór mało znaczące epizody z tamtych lat, tak skrupulatnie zapisane w pamięci. Ulubioną zabawą, obrazem dziecięcych marzeń było rozkładanie mapy świata i przy zamkniętych oczach wskazywanie palcem miejsca, które chciałbym zobaczyć…

Młodość była bardzo trudna, bo w wieku 12 lat umarła ukochana mama, a ciężko pracujący ojciec, człowiek uczciwy i prawy, który zaszczepił we mnie miłość do ojczyzny, nie miał sił i czasu by zajmować się trójką dzieci. Trzeba było sobie radzić samemu, ale były to czasy kiedy jeśli ktoś naprawdę chciał się uczyć to możliwości ku temu było dużo. A ciekawość świata sprawiła, że postanowiłem uczyć się by mieć ciekawsze życie niż moi rodzice.

A więc była szkoła średnia w Jarosławiu - Technikum Geodezyjne, o bardzo wysokim poziomie nieprzypadkowo zwane „Politechniką Jarosławską” i później studia na Politechnice Warszawskiej. Z ogromnym trudem, udzielając korepetycji z matematyki zdobywałem pieniądze. Tam też nauczyłem się oszczędności. W skali szkoły, która zdobyła I miejsce w województwie uplasowałem się na 2 pozycji. W tym okresie wiele czasu poświęcałem też uprawianiu sportu; zwłaszcza biegów (moimi idolami byli J. Chromik,

Z. Krzyszkowiak i K. Zimny), interesowałem się historią, sztuką i dziennikarstwem. Nigdy nie piłem (nawet piwa) i nie paliłem papierosów. Tak w szkole średniej jak i na studiach miałem szczęście do ludzi mądrych i prawych. Wspominam wspaniałych profesorów Politechniki, którzy poza wiedzą fachową byli dla studentów wzorem prawości i patriotyzmu. Po skończeniu studiów zamieszkałem w najwspanialszym polskim mieście, w prawdziwym muzeum – w Krakowie. Zostałem zauroczony tym miastem - „słowiańskim Rzymem”. Starałem się zgłębić jego tajemnice, zostałem przewodnikiem turystycznym, przez kilka lat v-ce prezesem i szefem komisji wycieczek zagranicznych. Gdy tylko w 1970r. „otwarły” się granice Polski z „Orbisem” odwiedziłem Egipt (1972r.) i Indie (1974r.), a na początku 1975r. wyjechałem na kontrakt do Iraku. Na jednej z najbardziej okrutnych pustyń świata spędziłem półtora roku. Poznając fascynujące dzieje Mezopotamii pracowałem w niezwykle trudnych warunkach dokonując wraz z garstką kolegów pionierskich pomiarów kraju (trilateracja - pomiary podstawowe). Była to prawdziwa szkoła przetrwania.

Czy mogłem wówczas przypuszczać, że są to pierwsze kroki w realizacji młodzieńczych marzeń?

  

Mieszkając w internacie w zabytkowym budynku, przy ul. Jana III Sobieskiego w Jarosławiu, w każdą niedzielę wraz ze swoim wychowawcą odbywaliśmy treningi nad Starym Sanem. Powyżej zdjęcie na moście w Muninie. 

W V klasie Technikum Geodezyjnego brałem udział w Rajdzie „Szlakami Lenina” w Pieninach. Mój zespół zdobył trzecie miejsce. Był to mój pierwszy rajd w życiu. Poniższe zdjęcia: nad Dunajcem i na Sokolicy.

 

Sport bardzo lubiłem szczególnie lekkoatletykę. I choć największe sukcesy odnosiłem w konkurencjach technicznych (pchnięcie kulą, rzut dyskiem i oszczepem) to jednak najchętniej biegałem. Zdjęcie powyższe, w czasie zawodów Mistrzostwa szkół jarosławskich. Bieg na 3.000 metrów.

 

Upłynęło wiele lat, przybyło wiedzy i doświadczenia...

31 grudnia 1992 o godzinie 22:00 wraz z jednym z uczestników wyprawy, na kilkanaście minut przed planowanym odlotem do Australii znalazłem się na lotnisku w Madras (Indie). Przerażony stwierdziłem, że w holu nie ma podróżnych. Czyżby już odlecieli do Sydney? Wkrótce okazało się, że personel lotniska strajkuje, a zastępczy samolot do Colombo odleci później. Już wcześniej przykrych niespodzianek nie brakowało, a wiązały się one głównie z niezbyt etyczną postawą młodych uczestników wyprawy. Najpierw opóźniony wyjazd z kraju (w jednej z gazet śląskich przed wyjazdem czytaliśmy notatkę o naszym przyjeździe do Turcji !!!), później z braku wymaganych dokumentów trzeba było zostawić samochód na granicy pakistańsko - indyjskiej i wreszcie rezygnacja czterech studentów z dalszego udziału w wyprawie. 4 tygodnie później po przejechaniu Indii z północy na południe za 50$ podjąłem chyba najważniejszą decyzje w mojej karierze podróżniczej - lecę do Melbourne.

2 stycznia 1993 w godzinach rannych z samolotu z wysokości ok. 10 km oglądałem zagubioną wśród mórz i oceanów Australię. Podziwiałem niezwykły wschód słońca, bezmiar pustyni, największy monolit świata Ayers Rock, Góry Wododziałowe, i słynną operę w Sydney.

Z niewielką ilością pieniędzy, bez zaproszenia, bez biletu powrotnego i wyjazdowego oraz bez możliwości pracy mogłem spodziewać się, że zostanę deportowany do Europy. Na nieszczęście w trakcie przerwy w Sydney nastąpiła całkowita wymiana pasażerów i w innym zupełnie towarzystwie lecieliśmy do Melbourne (w drodze powrotnej do Colombo). Na lotnisku samolot stał około 2 godz., a jego speaker ciągle powtarzał, że dwóch pasażerów nie wysiadło z samolotu. Ani ja, ani kolega ani nikt z europejskich sąsiadów nie rozumiał tego "angielskiego". Zniecierpliwiony personel samolotu zaczął sprawdzać paszporty. Trwało to kilkanaście minut, ponieważ siedzieliśmy na jednych z ostatnich miejsc. Później była drobiazgowa odprawa celna. Na szczęście samolot odleciał na Sri Lancę.

 

Borobudur (największy zabytek południowej półkuli)

  

Medal okolicznościowy odlany z okazji wyprawy dookoła świata dla uczczenia 500-lecia odkrycia Ameryki (projekt W. Grodecki, wykonał A. Kołaczyński)

 

Po 4 miesiącach z biletem lotniczym Air Continental opuszczałem Australię udając się do Nowej Zelandii, a później na Hawaje i do Los Angeles. Takie były początki...

W latach 1997 -98 była wyprawa przez Europę, Azję i Afrykę, przypomina o niej poniższy medal (wykonał A. Kołaczyński)

   

Zaczyna się od pierwszej wyprawy, a później jest druga, trzecia, czwarta itd. aż podróżowanie staje się wspaniałą pasją, hobby, obsesją, czasem treścią życia. Dobrze, gdy wędrowanie wiąże się nie tylko z czynnym odpoczynkiem, ale ma także głębszy sens. W moim przypadku jest ono ściśle związane z przewodnictwem turystycznym, w którym osiągnąłem znaczące sukcesy (patrz: rozdział Mój Kraków). Przypomina o tym także poniższy medal z okazji 50-lecia PTTK.

 

Jeszcze raz stawiam tu pytanie o sens podróżowania?

 

"Jeśli potrafisz wypełnić bezlitosny czas.

Każdą sekundę co staje się wiekiem.

Twoją stanie się ziemia; wszystko wśród nas.

I coś więcej, mój synu, staniesz się człowiekiem"

(Rudyard Kipling)

 

Pragnienie poznania egzotycznych krajów, przeżycie wielkiej przygody, żądza sławy, czy też pieniędzy pcha jednych ludzi w kierunku bieguna, innych na najwyższe szczyty świata, ocean czy na pustynię… Ludzie coraz częściej odczuwają bezsens ciągłej gonitwy za pieniędzmi, nieustannego gromadzenia „zabawek” i marzą o świętym spokoju, o tym co jest już prawie nieznane ludziom cywilizowanym, a wiąże się z wędrowaniem. To cudowne poczucie wolności! Mimo wielu niedogodności i niebezpieczeństwzwiązanych z podróżą, mimo towarzyszącym jej chwilom zwątpienia i strachu przed tym co przyniesie każdy następny dzień, tej potrzeby ciągłych zmian, ciągłego przemieszczania się, dotykania świata zwalczyć się nie da. Kończy się jedna ekspedycja, a już w głowie rodzą się plany następnej !!!

Zdjęcia poniżej - Wall Street i widok na Manhattan:

  

Na zjeździe harleyowców w Wall w USA

Nawet w najpiękniejszych chłopięcych marzeniach nie śniło mi się, że będę kiedyś wędrował wśród lwów, słoni i żyraf Czarnej Afryki, przemierzę cały świat arabski, przepłynę Amazonię, zobaczę największe wodospady świata: Iguacu, Wiktorii i Niagarę, będę uczestniczył w karnawale w Rio, delektował się „oddechem Pacyfiku” na Hawajach i najpiękniejszej wyspie świata Bora Bora, przeżyję pożar buszu w USA, wybuchy gejzerów w Nowej Zelandii, kilka trzęsień ziemi i erupcję wulkanu. Że motorówką będę pływał między delfinami koło Bali, wśród rekinów i wielorybów u brzegów Nowej Zelandii, oglądał fascynujące piękno Parków Narodowych w USA.

Nie trzeba daleko jechać z nad Wisły by zobaczyć cuda natury: Pamukkale i Kapadocję (Turcja), dzień polarny na płn. Norwegii, czy Zorzę polarną.

Świat to mozaika kultur, religii, ras, języków, klimatów, fascynujących zjawisk przyrodniczych i cudownych krajobrazów. Wędrując po Stanach Zjednoczonych byłem zdumiony imponującymi budowlami inżynierskimi, znakomitymi autostradami i zauroczony niezwykłym pięknem Gór Skalistych. Grand Canyon, jeden z największych i najbardziej znany w USA, ale za najpiękniejszy kanion uważany jest Bryce Canyon w Arizonie. Czy można wyobrazić sobie coś bardziej urzekającego? Poniżej dwa zdjęcia z tego kanionu.

 

Przenieśmy się do Azji, do Indonezji. Poniżej dziewczyny z Bali i pałac na Sumatrze.

 

W rezerwacie Indian w Ontario (Kanada)

Wywiady, publikacje książkowe, wiersze...