Wyprawa do Portugalii
Wyprawa STUDENT-TRAVEL - Lublin 6-20.08.2016 r.
TRASA: Lublin- (Kraków), Wrocław- AMSTERDAM- PARYŻ- MADRYT- LAGOS- (CABO S. VINCENT, LIZBONA)- SEVILLA- BARCELONA- NICEA- (Włochy, Austria, Niemcy, Polska) Wrocław- (Kraków)
Filozofię mojego podróżowania można by streścić w trzech punktach:
- Najpierw odwiedzać kraje najbardziej odległe.
- Preferować wyprawy wielotygodniowe, kilku, kilkunasto- miesięczne, samotne.
- W przypadku niektórych regionów Europy, gdzie indywidualny dojazd i pobyt jest zbyt kosztowny możliwe jest korzystanie z usług biur podróży.
Po ponad 40 latach wędrówek po świecie odwiedziłem niemal całą Europę. Do niedawna nie zawitałem jedynie do Mołdawii, Albanii, Anglii, Szkocji, Izraela. Pozostała mi jeszcze Islandia i Estonia, a tam najłatwiej i najtaniej dotrzeć z biurem podróży. Wyprawa, o której piszę poniżej należy do tych ostatnich, a zdecydowałem się na ten wyjazd ze względu, na atrakcyjną trasę, niską cenę i prośbę Mateusza, miłego mi studenta z Krakowa.
Dodam, że po ubiegłorocznej, niezbyt udanej wyprawie do Albanii ze STUDENT-TRAVEL z Lublina nie miałem specjalnej motywacji by ponownie korzystać z usług tego Biura, tym bardziej, że wcześniej poza południową Portugalią odwiedziłem wszystkie miejscowości z powyższego programu!
Dość sceptycznie nastawiony w sobotni wieczór 6 sierpnia 2016 r. wsiadałem do POLBUSA w Krakowie udającego się do Wrocławia, gdzie tuż przed północą dotarł autobus firmowy STUDENT TRAVEL. Czekało na niego już kilka osób z Krakowa, Katowic i Wrocławia. Młoda, sympatyczna pilotka Ola Zaręba z Warszawy powitała oczekujących i zaczęła rozdzielać miejsca w autobusie. Mnie i Mateuszowi przydzieliła miejsca tuż za kierowcą nr 4 i 5. To od razu wprowadziło mnie w lepszy humor i stało się zapowiedzią dobrego początku. Później nawet mogłem korzystać z miejsca 1 i 2 (dla odpoczywającego kierowcy). To było ogromnie ważne, bo z 14 noclegów w trakcie wyprawy aż 5 spędziliśmy w autobusie!
Ruszamy w drogę
1 dzień- sobota- 6 sierpnia 2016 r.
Przejazd POLBUS-em z Krakowa do Wrocławia, a stamtąd nocą autobusem firmowym STUDENT TRAVEL do Amsterdamu. Młodzież na ogół się znała. Przeważnie były to kilkuosobowe grupy, lub pary. Pierwszy kontakt był b. pozytywny. W moim sąsiedztwie byli studenci z południa Polski, w środku i na końcu z Warszawy i centralnej Polski. Choć wyprawa teoretycznie pobytowa, jednak było dość dużo zwiedzania. Zwiedzanie… raczej spacer obok najważniejszych zabytków i czas wolny, na zakupy.
2 dzień- niedziela- 7 sierpnia 2016 r. AMSTERDAM
Najciekawsze i najpiękniejsze miasto Holandii, kraju, o którym mówi się, że „Bóg stworzył świat, ale Holandię stworzyli Holendrzy”. 1/3 powierzchni zostało wydarte morzu, a ¼ znajduje się poniżej poziomu morza. Życie jego mieszkańców to nieustanna walka z morzem. Zresztą także sama nazwa miasta wywodzi się z XIII w. od tamy (dam) na rzece Amstel.
To wyjątkowe miasto, przypomina pod wieloma względami Wenecję, układ ulic uzależniony jest od sieci kanałów, promieniście rozchodzących się ze średniowiecznego, pięknego centrum. Amsterdam należał do najbogatszych osad w Europie, a zamieszkiwali je dzielni i zdolni ludzie. Jak mieszkanie starożytnego Greka pełne było rzeźb, tak Holendrzy lubowali się w obrazach. Malarstwo holenderskie to osobliwość w kulturze Europy!
Zwiedzanie zaczęliśmy od Placu Muzeów, gdzie znajdują się 3 muzea: van Gogha, Rijks- muzeum ( ze zbiorami średniowiecznego malarstwa holenderskiego ) i Muzeum Miejskie – Stedelijk ( sztuka nowoczesna ). Później udaliśmy się w kierunku centrum do placu Dam. Tu znajduje się główny kościół Amsterdamu- Nowy Kościół oraz Pałac Królewski. Na środku placu stoi Pomnik Narodowy- poświęcony II wojnie światowej. W urnach znajduje się ziemia z jedenastu prowincji Holandii i Indonezji. A później udaliśmy się do dzielnicy Czerwonych Świateł, dzielnicy kanałów – „grachtengordel” i De Pijp – serca amsterdamskiej bohemy. O Amsterdamie mówi się , że jest to jedno z „wielkich, małych miast świata.” Jego atrakcyjność oparta jest na niepowtarzalnym uroku kamienic mieszczańskich i kanałów, interesującej historii, ciekawych muzeach i sprawnej komunikacji. W Amsterdamie z Mateuszem degustowaliśmy też pyszne sery holenderskie!
3 dzień- poniedziałek- 8 sierpnia 2016 r. PARYŻ
Niezbyt komfortowy był nocleg w okolicy Paryża, a rano udaliśmy się na zwiedzanie miasta. Byłem tu kilkakrotnie i to w roli przewodnika. Cały dzień był przeznaczony na zwiedzanie, ale brak miejscowego przewodnika sprawił, że niewiele zwiedziliśmy. Sympatyczna pilotka Ola zaczęła od Moulin Routge i dzielnicy rozrywki, a później był Montmartre i kilka znanych lokali. Z pod Sacra Course oglądaliśmy Paryż ( na chwilę wszedłem do jej wnętrza ), a później metrem udaliśmy się do C i t e – historycznego centrum. Wyspa ta dała początek miastu już w czasach rzymskich. Najważniejszym obiektem jest tu jedna z najpiękniejszych gotyckich katedr we Francji i Europy. Odnowiona, jest jedną z największych atrakcji turystycznych. Bezpłatny wstęp i niezbyt długa kolejka sprawiła, że chyba wszyscy uczestnicy wyprawy ustawili się przed wejściem. Bryła, zwłaszcza łuki odporowe, od strony prezbiterium robią większe wrażenie niż dość mroczne wnętrze. Witraże nie najładniejsze. Jak w przypadku Montmartre gdzie nie wspomniano o związkach Paryża z Krakowem, z Młodą Polską i tu zabrakło choćby wzmianki, że na tej wyspie była kiedyś siedziba rządu emigracyjnego i Biblioteki Polskiej. Z drugiej strony Sekwany znajduje się Dzielnica Łacińska- uniwersytecka. Okres wakacyjny sprawił, że młodzieży było tym razem mniej. Brakowało mi też tej dawnej atmosfery, bo chyba i studenci są dziś trochę inni niż przed laty?
Po krótkiej przerwie i dłuższym spacerze wzdłuż rzeki dotarliśmy do dawnego Pałacu Królewskiego – aktualnie jednego z najbogatszych i najsłynniejszych muzeów świata- Luwru To tu znajduje się między innymi słynna Leonardowska Gioconda i Stella Hammurabiego z Mezopotamii. Zwiedzanie tego muzeum to prawdziwa uczta duchowa. Dobrze, że bywałem tu wcześniej, że w Paryżu bywałem nie kilka godzin, a kilka dni. Przez park Tuileries, Plac Concorde dotarliśmy do Wieży Eiffla. Chętni, (a ja w tym gronie) zafundowali sobie przejażdżkę promem po Sekwanie, a inni mimo ogromnych trudności z kupnem biletów dotarli na sam szczyt Wieży Eiffla. 21.15 Odjazd w kierunku Madrytu.
4 dzień- wtorek- 9 sierpnia 2016 r. MADRYT
Nie ja układałem ten program i nie byłem nim usatysfakcjonowany. Wolałbym np. pobliska Avilę, Segowię, Dolinę Poległych, Escorial, a przede wszystkim Muzeum Historii Hiszpanii- Toledo. Przepisy drogowe określają czas pracy i co pewien czas musi być dłuższa. Biura podróży często na ten okres planują zwiedzanie. Tym razem w drodze do Portugali na dłużej zatrzymaliśmy się w Madrycie.
Wysiedliśmy w pobliżu Pałacu Królewskiego i Katedry. Było potwornie gorąco więc zwiedzaliśmy te zabytki z zewnątrz i klucząc szerokimi ulicami dotarliśmy do najważniejszego placu miasta Puerta del Sol ( Brama Słońca ). Po drodze minęliśmy niezbyt efektowny Plaza Mayor ( Plac Wielki- odpowiednik Rynku ). Brama Słońca to nie tylko centrum stolicy, ale i kraju, o czym przypomina odpowiedni znak na chodniku. W odległości ok. 200 m. od Puerta del Sol biegnie główna ulica miasta Gran Via. Przy niej znajdują się największe gmachy, reprezentacyjne! Wyróżnia się imponujący budynek poczt, a przed nim jeden z najbardziej znanych pomników Madrytu – pogańskiej bogini- matki Kybele. Tu świętują sukcesy swego klubu zwolennicy Realu, chyba najbardziej utytułowanego klubu świata. W pobliżu słynne PRADO – w moim odczuciu najwspanialsza pinakoteka świata. Kiedyś oprowadzałem polską grupę przez 4,5 godziny. Uczta duchowa.
A chwile wytchnienia można było znaleźć w pobliskim, chyba największym parku Madrytu – RETIRA. Odpoczynek w parku, spacer do Puerta del Sol, czas wolny, zakupy, spacer do innego parku, znowu odpoczynek, zabawa integracyjna i ok. 0.15 przyjazd naszego autobusu. Weszliśmy do niego i ruszyliśmy w drogę ku Portugalii. W perspektywie była druga, kolejna noc w autobusie. 5 dzień- środa- 10 sierpnia 2016 r. LAGOS- PORTUGALIA O świcie przekroczyliśmy granice Portugalii. Od razu dało się zauważyć, że jest to inny kraj, biedniejszy od Hiszpanii czy Francji. Niskie, parterowe, niezbyt okazałe domki, skromne gospodarstwa, uboga kamienista gleba, brak lasów i rozproszone pod horyzont palmy, drzewa oliwkowe oraz roślinność typu makia, charakterystyczna dla klimatu śródziemnomorskiego. Tę pozorną harmonię ubóstwa zakłócają świetne autostrady. To efekt wejścia Portugalii do UE. Około 10.00 dotarliśmy do Lagos. Miasteczko w dole, a kompleks nowoczesnych hoteli znajduje się nieco wyżej, w sąsiedztwie wybrzeża. Ponieważ do zakwaterowania pozostało jeszcze kilka godzin, zostawiliśmy bagaż w jednym z pokoi i skierowaliśmy się w stronę brzegu Atlantyku. Po minięciu kompleksu hoteli, droga zaczęła opadać. Nagle ukazał się rozległy widok na ocean, chwilę później plaża i zapierające dech w piersiach klify o fantastycznych kształtach. Niektóre formy wzbudziły we mnie zachwyt, ach jak w Kapadocji. Do plaży prowadzą schody, pokonując ok. 100 m. wysokości urwisko dotarłem do poziomu oceanu. Plaża, czysty, drobny piasek, kryształowa woda bez wodorostów i dość spokojna niska fala (odpływ morza ) wszystko to wydawało mi się całkiem normalne, ale te klify? Nigdy w życiu nie widziałem podobnego wybrzeża. Piaskowce, zlepieńce muszlowe i inne utwory ukształtowane przez fale oceanu wydawały mi się jak formy z innej planety. Zobaczyłem dwie sąsiadujące ze sobą plaże i powróciłem do hotelu, nawet nie sądząc, że to nie koniec, że w pobliżu są formy jeszcze piękniejsze.
Ta część Portugalii – Algarve- zasługuje na uwagę turystów nie tylko ze względu na cuda natury ożywionej i nieożywionej, ale również na niepowtarzalny klimat zawierający wiele elementów kultury orientalnej i historię. Monarchowie oficjalnie używali tytułu króla Portugalii i Algarve. Jak niesie wieść, chrześcijańska branka z dalekiej, chłodnej północy, żona miejscowego emira usychała z tęsknoty za krainą przodków. Zakochany emir by złagodzić jej cierpienie kazał zasadzić kwitnących na biało tysiące drzew migdałowych . Opanowany przez muzułmanów region został wyzwolony dopiero w XIII w. Chroniona od północy przez pasma górskie Sierra de Monchique i Sierra do Caldeirao kraina ma wspaniały, subtropikalny klimat i bogatą w endemiczne gatunki szatę roślinność, bardziej przypominającą tę z Afryki niż z Europy. Rosną tu m. in. palmy daktylowe, pomarańcze, trzcina cukrowa, oliwki, agawy, bawełna i granaty. Na wschód od Faro do granicy hiszpańskiej, wybrzeże jest niskie , płaskie, pełne lagun i piaszczystych łach. Na zachód ląd się stopniowo wynurza, wybrzeże staje się coraz bardziej urwiste, od Lagos po Sagres ( ok. 30 km. ) Stąd doskonale widać Praia da Luz- jaskrawo- jasne pasma piasku, kręte uliczki wioski, wille Anglików i bungalowy ubogich Portugalczyków. Przed wielu laty Anglicy kupili tu ziemię za bezcen i wybudowali swoje okazałe domy.
W okolicach Przylądka św. Wincentego kilkudziesięcio-metrowe skały pionowo opadają do wody. Charakterystyczne są tu cyple- pontas- skały wciśnięte w ocean, to efekt skomplikowanego działania różnych sił natury ( trzęsienia ziemi, słońce, woda, wiatr ). W tym regionie znajdują się skały w Ponta da Piedade, które w szczególny sposób świadczą o niepowtarzalnym pięknie tej ziemi. Oderwane od urwistego brzegu przybrały przedziwne kształty. Woda w wielu miejscach przebiła tunele, wydrążyła groty, utworzyła ostre, szpiczaste formy w kształcie organów, wież, kaskad itp. Ceglasto –żółty kolor skał kontrastuje z morzem, które w tym miejscu mieni się różnymi odcieniami błękitu.
Praia da Luza znajduje się niedaleko miasta Lagos (Piszę tu za przewodnikiem R. Dobrzyńskiego – PORTUGALIA –Wiedza Powszechna 1985 r.): „Obok placu, który był największym na świecie targiem niewolników stoi pomnik Henryka Żeglarza. Czarna kariera miasta Lagos wzięła się stąd, że tutaj infant Henryk założył stocznię, która produkowała karawele na zamorskie wyprawy. W pobliskim Sagres wielki infant założył szkołę nawigacji i żeglugi. (… ) Tutaj przygotowywano kadry żeglarzy zdolnych do podjęcia dalekich wypraw w nieznane rejony świata. (…) Przez 12 lat infant Henryk wysyłał żeglarzy, którzy dostarczali coraz to nowych danych o lądach i ich mieszkańcach. „ Warto dodać, że to Algarveńczycy odkryli i skolonizowali Maderę i Azory, a Gil Eanes pokonując barierę strachu opłynął w 1434 r. przylądek Bojador na zachodnim wybrzeżu Afryki.
A ja wkrótce w pokoju hotelowym mogłem układać plan „podboju” Algarve gdy około 13.30 Ola – pilotka dała nam klucze do apartamentu na czwartym piętrze- dwa pokoje, kuchnia i taras. Ja z Mateuszem otrzymaliśmy jeden pokoik, para z Wielkopolski drugi, a Michałowi, studentowi z Opola przyszło spać w kuchni na wersalce. Tu była lodówka, kuchenka gazowa, naczynia i sztućce do wspólnego używania. Toaleta była wspólna.
6 dzień czwartek 11 sierpnia 2016 r. LAGOS
Wczoraj wieczorem z tarasu naszego apartamentu zauważyliśmy sygnały nadawane przez latarnię morską. Mateusz już w nocy chciał tam się udać. Ten fragment wybrzeża jest bardzo reklamowany w internecie, więc dość wcześnie udaliśmy się w tym kierunku. Po przejściu ok. 2 km. od hotelu zbliżyliśmy się do brzegu oceanu i od razu zauważyliśmy skały tak niezwykłej urody, że wszystko co widzieliśmy wczoraj musiało blednąć. Labirynt ścieżek prowadził do coraz to nowych punktów widokowych i cudowniejszych widoków. Spacer utrudniał dość silny wiatr, potworny upał i kolczaste krzewy. A przecież trzeba było jeszcze robić zdjęcia i filmować. Najlepsze miejsca widokowe z reguły są najwyżej położone i najdalej wysunięte w głąb oceanu, a więc trudno dostępne. Czasem ze względu na bezpieczeństwo trzeba było rezygnować z wejścia na dany punkt. Gdy Mateusz i jego kolega „musieli” się wykąpać i zeszli w dół na plaże sam kontynuowałem „smakowanie” tego cudu natury. Zdaniem obieżyświatów ten fragment wybrzeża jest najpiękniejszy na świecie? Tak klucząc, z jednego View point (punkt widokowy) do drugiego, walcząc ze zmęczeniem głodem i pragnieniem dotarłem do latarni morskiej, gdzie utwory skalne są najbardziej niezwykłe. Tu jest również zejście po schodach do poziomu oceanu. Koło latarni morskiej jest parking dokąd przybywały tłumy zmotoryzowanych oraz sklepy z pamiątkami i napojami chłodzącymi.
7 dzień piątek 12 sierpnia 2016 r. LAGOS
Od roku muszę chronić ciało przed słońcem. To wątpliwa „zasługa” czerniaka, utrudniająca spożywanie posiłków- śniadania i kolacji, ale również uniemożliwiająca w normalnych warunkach kąpiel morską. Z braku innej możliwości, kąpieli w słońcu, musiałem wstawać tuż po wschodzie słońca, gdy wszyscy jeszcze spali i wskakiwałem do Atlantyku. Tak było przez trzy dni z rzędu. Najpierw spacer po miękkim i drobnym piasku, a później zmierzenie się z niezbyt wysoką falą i ciepłą wodą. Przy okazji pozbierałem trochę muszelek. O tej porze bywa 6-7 osób i dwie osoby sprzątające plaże. Po śniadaniu i krótkim odpoczynku spacer na zakupy obiad i znowu plaża. Szczęśliwie znalazłem miejsce przy pionowej skale, w cieniu gdy kilka osób je opuściło. Po chwili „wprowadzili” się tu nowi plażowicze, małżeństwo ok. 40 letnie z dwójką dzieci. Ona śniada, dorodna kobieta opalała się w stroju topless. Tu taki strój nie robi na nikim żadnego wrażenia!
8 dzień, sobota 13 sierpnia 2016 r. LAGOS
Zbudziłem się tuż po godzinie 7.00, zażyłem tabletki i ruszyłem do oceanu. Znalazłem „swoje” miejsce pod skałą, zrobiłem trochę zdjęć, nakręciłem krótki film, a później była kąpiel. Tego dnia odbyła się pierwsza wycieczka fakultatywna do– Ponte de Sagros oraz Cabo S. Vincent. Udało się zachęcić połowę uczestników wyprawy i wyjazd doszedł do skutku. To niemały sukces organizacyjny, nieźle świadczący o zainteresowaniach młodzieży. Przylądek Sagros, tu znajduje się twierdza z potężnym bastionem w skład, której wchodzi kilka budynków luźno rozrzuconych od strony lądu. Z pod bastionu prowadzi aleja ok. 2 km. w środku latarnia morska. Przy alei interesujące stanowiska rezerwaty ptaków wędrownych i roślinności tropikalnej.
Nieco później udaliśmy się do Cabo S. Vincent- drugi najbardziej wysunięty na zachód stały punkt Portugalii i Europy. Tu również jest latarnia morska, a także sklep z pamiątkami i restauracja. Podobno codziennie, w tym dniu również przybywają tu wieczorem niezliczone tłumy turystów. Ich cel to nie podziwianie niezwykłej urody tego miejsca, ale jeden z ciekawszych zachodów słońca. Kilka tysięcy przybyszów z wielu krajów świata zajęło wygodne do obserwacji miejsca na poszarpanych przez ocean stromych klifach i z niecierpliwością oczekiwało na moment, kiedy gwiazda dzienna schowa się w otchłani wód Atlantyku. A wieczór był ponoć wyjątkowo ciepły i bezwietrzny, więc można było tu trochę odpocząć po trudach dnia. Dla mnie samo miejsce i zachowanie turystów było znacznie ciekawsze niż sam „sanset” (zachód słońca). Oglądałem przecież tyle niezwykłych zachodów i nawet nie godzi się go porównywać np. z tym w Pamukkale w Turcji.
Cabo S. Vincent ważne jest i z innego powodu;
Pozbawiony szans na koronę infant Henryk- wielki Mistrz Zakonu Chrystusa, myślał o szerzeniu chrześcijaństwa daleko od Europy, w krajach zamorskich, o których wówczas krążyły niezwykłe legendy. Nie był to jedynie romantyk, marzyciel, ale swe plany starał się realizować w oparciu o ówczesną wiedzę i technikę. Stąd z krańca Europy, z Przylądka św. Wincentego, z latarni morskiej widać i dziś jak przed wiekami widać statki zmierzające w kierunku M. Śródziemnego, Afryce, Przylądka Dobrej Nadziei i ku Ameryce. Wedle tradycji do wybrzeży Algarve przybiła łódź pilotowana przez kruki, płynąca z Walencji do Lizbony, a na jej pokładzie znajdowały się doczesne szczątki świętego Wincentego, diakona zamęczonego przez Rzymian. Temu miejscu- Świętemu Cyplowi – Promontorium Sacrum nadano więc imię narodowego patrona Portugalii.
Dotarcie do Czarnej Afryki zapoczątkowało handel „żywym towarem” , a jego centrum stał się Lagos. Niewolnictwo jedno z największych przekleństw w dziejach ludzkości w czasach nowożytnych to „wynalazek” Portugalczyków. Portugalczykom przyświecała jednak idea krzewienia chrześcijaństwa, w odróżnieniu od Anglików, Francuzów czy Holendrów, którzy z tego procederu czerpali gigantyczne korzyści. Obecnie czołowi politycy tych krajów mają pełne usta frazesów o demokracji i równouprawnieniu wszystkich ludzi bez względu na kolor skóry.
W drodze powrotnej pilot Piotrek zafascyowany moimi przygodami w trakcie wędrówek po świecie sprowokował mnie do gawędy jak to kiedyś się podróżowało. On był moderatorem, on zadawał pytania, a ja przez godzinę starałem się przenieść wyobraźnią młodych wędrowców w Góry Skaliste, na Bali, Bora Bora, do dżungli afrykańskiej, Saharę czy na Chiński Mur.
9 dzień niedziela 14 sierpnia 2016 r. LAGOS
Wrażeń poprzedniego dnia było niemało więc do hotelu wróciłem nie tylko zmęczony, ale i bardzo głodny. Szybko więc przygotowałem jajecznicą, ogórki i chleb z szynką. Nie mieliśmy opłaconego wyżywienia, więc trzeba było radzić sobie samemu. Na szczęście jedzenie w Portugalii jest dość tanie, a ponadto zabrałem ze sobą trochę zupek błyskawicznych, ser żółty, boczek, kabanos, chleb i szynkę, którą miałem do końca wyprawy. W pobliskim markecie kupowałem ziemniaki, marchewkę, ogórki, jajka, masło, oliwki, arbuzy. W dobrze urządzonej kuchni można było przyrządzić smaczne posiłki. Szkoda, że zbyt późno odkryłem niezwykłe bogactwo „owoców morza’ i ani razu nie przygotowałem posiłku z rybą!
Niedziela to znakomita okazja by zasmakować nieco kuchni portugalskiej, która uchodzi za jedną z najlepszych w basenie M. Śródziemnego. Sporo tu ryb, oliwek i warzyw. Z nadzieją na coś wyjątkowego udałem się z Mateuszem do taniej restauracji w pobliżu naszego hotelu. Firmowe obiady, każdego dnia inny, dwa do wyboru. Danie główne, deser i coś do picia kosztuje tu 7,5 Euro. Mateusz sprawdził to już dzień wcześniej i był bardzo zadowolony. Tym razem mieliśmy do wyboru wołowinę z ziemniakami i coś, czego nie potrafiliśmy rozszyfrować w jadłospisie. Wybraliśmy właśnie to „coś” i trochę byliśmy niestety rozczarowani. Były to ziemniaki bez tłuszczu i dobrze przyrządzone kałamarnice. Dało się to zjeść, choć Mateusz nie zjadł wszystkiego. Jeszcze tego samego dnia, gdy Mateusz z Michałem poszli kupować pamiątki ja postanowiłem pospacerować po mieście. Co prawda już wcześniej Ola, pilotka pokazała nam pomnik Henryka Żeglarza, kilka sklepów i restauracji, ale to zupełnie mnie nie satysfakcjonowało. Jak wszędzie i tu interesowała mnie architektura i ludzie.
Gdy przed kilkunastu laty wędrowałem przez środkową Portugalię zauważyłem, że mieszkańcy tego kraju to ładna rasa, mieszanina białych, czarnych i Latynosów. Mieszanie się ras jest bardzo pożądane! W Algarve przeważają ludzie wysocy, szczupli o śniadej cerze i ciemnych oczach. To zdecydowanie typy mauretańskie, spokojni, powolni, melancholijni. Wpływy arabskie widoczne są także w architekturze i w nazwach. To niestety niespokojny sejsmicznie rejon Europy. Brak tu bardzo starych, zabytkowych budynków, bo trzęsienia ziemi często niszczyły dzieła rąk ludzkich. Algarve także zostało boleśnie doświadczone przez historię. Pod koniec XVI w gdy Portugalia znajdowała się pod panowaniem hiszpańskim, ogromnych zniszczeń wybrzeża dokonali angielscy korsarze Francisa Drake’a. Dziś jak przed wiekami domki mają biały kolor, tarasowe dachy, małe otwory okienne i wyniosłe kominy z ozdobnym prześwitem. Mają one najróżniejsze kształty i motywy ażurowej ornamentyki. Komin jest wizytówką domu i samego gospodarza. Osobliwy urok post-mauretańskiego budownictwa wyczuwa się tu w każdej wsi i miasteczku. Dotyczy to także i Lagos.
Mogłem to potwierdzić! Najpierw udałem się w kierunku marketu spożywczego niewielkiego parku i murów obronnych. Po ich przekroczeniu znalazłem się w obrębie starego miasta. Byłem zaskoczony plątaniną ulic, nastrojowymi zaułkami, oryginalnymi domkami, sklepikami z pamiątkami kościołami i urokliwymi kafejkami pełnymi turystów z całego świata. Wędrując po miasteczku dotarłem pod pomnik Henryka Żeglarza. „Znalazłem” odpowiednie miejsce by zrobić zdjęcie pomnika i pobliskiego kościoła, a że była to niedziela pomyślałem „o zbawieniu duszy”. Na przeszkodzie na drodze do kościoła znalazł się ok. półmetrowa rurka… Nie zauważyłem jej i wszedłem na nią. Efekt, bolesna rana poniżej kolana. Ranny dotarłem do pełnego wiernych ( jak w Polsce) kościoła na msze św.
10. dzień, poniedziałek, 15 sierpnia 2016 r. LIZBONA
W Polsce i w Portugali to święto Wniebowzięcia Marii Panny. W naszym kraju to także Dzień Wojska Polskiego. W sierpniu 1920 r. wojska bolszewickie zbliżały się do Warszawy. Polska jak wiązka chrustu rzucona w ognisko światowej rewolucji płonęła, ale Polska umierać nie chciała, Polska uśmiercić się nie dała. Tę historyczną rocznicę w tym roku upamiętniłem pobytem w stolicy Portugalii w Lizbonie. Zgłosiło się 22 osoby i to wystarczyło by udało się zorganizować wyjazd. Jak w przypadku wszystkich innych większych miast w programie wycieczki odwiedziłem wcześniej także Lizbonę. Była to poniekąd wyprawa szlakiem wspomnień! Oto krótka relacja z tej wyprawy. Wyjazd ok. 7.00, przyjazd ok. 10.30 i dwugodzinna przerwa. W tym czasie zwiedzaliśmy tereny M.T. Expo 98, obecnie Park Narodów. Kusząca była oferta przejażdżki kolejką linową nad terenami wystawowymi wzdłuż brzegu rz. Tag. O godzinie 12.30 zjawiła się przewodniczka Maja, Polka, która zawiozła nas do dzielnicy Belem. Tu zwiedzaliśmy kościół i klasztor Hieronimitów. Zbudowany w 1 poł. XVI w. w tzw. stylu manuelińskim jako wyraz dziękczynienia za udaną wyprawę Vasco da Gamy do Indii. To jeden z Siedmiu Cudów Portugalii. Tu prawdopodobnie spoczywaj Vasco da Gama oraz królowie Manuel i Jan III. 13 XII 2007 r. W klasztorze podpisano Traktat Lizboński. W pobliżu na dawnej wyspie znajduje się Wieża Belem ( gdzie więziony był gen. Józef Bem ) oraz Pomnik Podróżników i tzw. „Róża wiatrów”. W drugiej części wędrówki odwiedziliśmy m.in. Stare Miasto – AL. FAMA- ten fragment, który nie uległ zniszczeniu w czasie katastrofalnego trzęsienia ziemi w 1755 r. W tej części znajduje się katedra i kościół św. Antoniego. W krypcie pod posadzką wg. tradycji urodził się św. Antoni Padewski. Odwiedził ją przed laty Jan Paweł II.
11 dzień, wtorek, 16 sierpnia 2016 r. LAGOS
dzień odpoczynku!
12. dzień, środa, 17 sierpnia 2016 r. WYJAZD - SEWILLA
Wyjazd o godz. 10.00. Sewilla stolica Andaluzji, jedno z najpiękniejszych miast Europy. Bardzo ją lubię, bardzo optowałem, za tym by każdy dołożył te 10 Euro i przeżył prawdziwą ucztę duchową. Zaczęliśmy od Placu Hiszpańskiego i Parku Izabeli, później był spacer pod słynną fabrykę Cygar ( tu rozpoczyna się akcja opery „Carmen” Bizeta ), a następnie pod zamek Alkazar i Katedrę. Świątynia ta należy do największych i najpiękniejszych katedr świata. Wg. tradycji w niej spoczywa Krzysztof Kolumb. Poza tym w mieście jest kilka bardzo ciekawych zabytków ( np. Złota Wieża, Macarena, arena corridy ) ale chyba niemniej istotny dla wędrowców jest niepowtarzalny, orientalny klimat uliczek i słynnych dziedzińczyków (patio) Santa Cruz. Szkoda, że miałem tak mało czasu by z Mateuszem i Michałem zostać tu na wieczór. Tu powinien być nocleg, a nie perspektywa ok. 1 000 km nocnej jazdy do Barcelony. 13 dzień czwartek 18 sierpnia 2016 r. BARCELONA Po nieprzespanej nocy ( w autobusie) trudno było spokojnie zwiedzać stolicę Katalonii. Zatrzymaliśmy się przed najbardziej znanym tu zabytkiem- Sagrada Familia – niedokończonym dziełem A. Gaudiego. Za 10 lat będzie stulecie tragicznej śmierci autora i wówczas świątynia ma być już gotowa. Oglądałem ją kilkakrotnie na przestrzeni 20 lat i za każdym razem ogarnia mnie coraz większe rozczarowanie; to co stworzył mistrz Antoni jest bardzo oryginalne i piękne. To co dodano później jest ciężkie, nieładne, niezgodne z ideą Gaudiego. Później oglądaliśmy jeszcze dwa budynki mieszkalne jego autorstwa, zdecydowanie wyróżniające się z otoczenia.
Zmierzając w stronę Morza Śródziemnego dotarliśmy do najbardziej znanej ulicy Barcelony-Ramblas, dookoła słynne uliczki ( znane z piosenki ) z okazałymi kamienicami i kościołami. Wśród nich jest najcenniejszy zabytek sakralny Katalonii- gotycka Katedra.
Ramblas kończy się przed wejściem do portu. Tu znajduje się gigantyczna kolumna Krzysztofa Kolumba. Tu kończy się praktycznie program zwiedzania. 14 i 15 dzień czwartek i piątek 19-20 sierpnia 2016 r. NICEA- WROCŁAW-KRAKÓW. Po noclegu w okolicy Nicei, jeszcze na chwilę zatrzymaliśmy się w tym mieście. Idąc wzdłuż wybrzeża doszliśmy do punktu widokowego ( widok na miasto i Lazurowe Wybrzeże ). Wszędzie widać ogromne bogactwo- dorobek wielu pokoleń Francuzów, ale i współczesnej stagnacji U E. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie 14 lipca w czasie obchodów Dnia Bastylii Tunezyjczyk z francuskim obywatelstwem wjechał w tłum świętujących zabijając 86 osób.
Dziś rodziny tragicznie zmarłych i różne instytucje umieściły w parku i obok ulicy tysiące zniczy setki wiązanek kwiatów, różnych pamiątek po ofiarach, flag państwowych, napisów, krzyży, święte obrazki itp. Były tu również dwie polskie flagi (tutaj zginęły dwie Polki).
Z Nicei nasza trasa do Polski wiodła wzdłuż wybrzeża Francji i Włoch, a następnie przez Alpy (przełęcz Brenner), Austrię i Niemcy do Wrocławia. Tu podziękowałem pilotce wycieczki, kierowcom i wszystkim uczestnikom za miłe uczestnictwo, dużą kulturę i za to że znowu mogłem poczuć się studentem. Moje przesłanie do młodzieży; „podróżujcie, poznajcie świat, uczcie się języków, zarabiajcie pieniądze, ale wracajcie do Polski, nad Wisłę, bo tam jest nasz dom, nasze miejsce na Ziemi.”
Władysław Grodecki
w z całego świata. Wędrując po miasteczku dotarłem pod pomnik Henryka Żeglarza. „Znalazłem” odpowiednie miejsce by zrobić zdjęcie pomnika i pobliskiego kościoła, a że była to niedziela pomyślałem „o zbawieniu duszy”. Na przeszkodzie na drodze do kościoła znalazł się ok. półmetrowa rurka… Nie zauważyłem jej i wszedłem na nią. Efekt, bolesna rana poniżej kolana. Ranny dotarłem do pełnego wiernych ( jak w Polsce) kościoła na msze św.10. dzień, poniedziałek, 15 sierpnia 2016 r. LIZBONA
W Polsce i w Portugali to święto Wniebowzięcia Marii Panny. W naszym kraju to także Dzień Wojska Polskiego. W sierpniu 1920 r. wojska bolszewickie zbliżały się do Warszawy. Polska jak wiązka chrustu rzucona w ognisko światowej rewolucji płonęła, ale Polska umierać nie chciała, Polska uśmiercić się nie dała. Tę historyczną rocznicę w tym roku upamiętniłem pobytem w stolicy Portugalii w Lizbonie. Zgłosiło się 22 osoby i to wystarczyło by udało się zorganizować wyjazd. Jak w przypadku wszystkich innych większych miast w programie wycieczki odwiedziłem wcześniej także Lizbonę. Była to poniekąd wyprawa szlakiem wspomnień! Oto krótka relacja z tej wyprawy. Wyjazd ok. 7.00, przyjazd ok. 10.30 i dwugodzinna przerwa. W tym czasie zwiedzaliśmy tereny M.T. Expo 98, obecnie Park Narodów. Kusząca była oferta przejażdżki kolejką linową nad terenami wystawowymi wzdłuż brzegu rz. Tag. O godzinie 12.30 zjawiła się przewodniczka Maja, Polka, która zawiozła nas do dzielnicy Belem. Tu zwiedzaliśmy kościół i klasztor Hieronimitów. Zbudowany w 1 poł. XVI w. w tzw. stylu manuelińskim jako wyraz dziękczynienia za udaną wyprawę Vasco da Gamy do Indii. To jeden z Siedmiu Cudów Portugalii. Tu prawdopodobnie spoczywaj Vasco da Gama oraz królowie Manuel i Jan III. 13 XII 2007 r. W klasztorze podpisano Traktat Lizboński. W pobliżu na dawnej wyspie znajduje się Wieża Belem ( gdzie więziony był gen. Józef Bem ) oraz Pomnik Podróżników i tzw. „Róża wiatrów”. W drugiej części wędrówki odwiedziliśmy m.in. Stare Miasto – AL. FAMA- ten fragment, który nie uległ zniszczeniu w czasie katastrofalnego trzęsienia ziemi w 1755 r. W tej części znajduje się katedra i kościół św. Antoniego. W krypcie pod posadzką wg. tradycji urodził się św. Antoni Padewski. Odwiedził ją przed laty Jan Paweł II.
11. dzień, wtorek, 16 sierpnia 2016 r. LAGOS
dzień odpoczynku!
12. dzień, środa, 17 sierpnia 2016 r. WYJAZD - SEWILLA
Wyjazd o godz. 10.00. Sewilla stolica Andaluzji, jedno z najpiękniejszych miast Europy. Bardzo ją lubię, bardzo optowałem, za tym by każdy dołożył te 10 Euro i przeżył prawdziwą ucztę duchową. Zaczęliśmy od Placu Hiszpańskiego i Parku Izabeli, później był spacer pod słynną fabrykę Cygar ( tu rozpoczyna się akcja opery „Carmen” Bizeta ), a następnie pod zamek Alkazar i Katedrę. Świątynia ta należy do największych i najpiękniejszych katedr świata. Wg. tradycji w niej spoczywa Krzysztof Kolumb. Poza tym w mieście jest kilka bardzo ciekawych zabytków (np. Złota Wieża, Macarena, arena corridy) ale chyba niemniej istotny dla wędrowców jest niepowtarzalny, orientalny klimat uliczek i słynnych dziedzińczyków (patio) Santa Cruz. Szkoda, że miałem tak mało czasu by z Mateuszem i Michałem zostać tu na wieczór. Tu powinien być nocleg, a nie perspektywa ok. 1 000 km nocnej jazdy do Barcelony.
13. dzień, czwartek, 18 sierpnia 2016 r., BARCELONA
Po nieprzespanej nocy ( w autobusie) trudno było spokojnie zwiedzać stolicę Katalonii. Zatrzymaliśmy się przed najbardziej znanym tu zabytkiem- Sagrada Familia – niedokończonym dziełem A. Gaudiego. Za 10 lat będzie stulecie tragicznej śmierci autora i wówczas świątynia ma być już gotowa. Oglądałem ją kilkakrotnie na przestrzeni 20 lat i za każdym razem ogarnia mnie coraz większe rozczarowanie; to co stworzył mistrz Antoni jest bardzo oryginalne i piękne. To co dodano później jest ciężkie, nieładne, niezgodne z ideą Gaudiego. Później oglądaliśmy jeszcze dwa budynki mieszkalne jego autorstwa, zdecydowanie wyróżniające się z otoczenia.
Zmierzając w stronę Morza Śródziemnego dotarliśmy do najbardziej znanej ulicy Barcelony-Ramblas, dookoła słynne uliczki ( znane z piosenki ) z okazałymi kamienicami i kościołami. Wśród nich jest najcenniejszy zabytek sakralny Katalonii- gotycka Katedra.
Ramblas kończy się przed wejściem do portu. Tu znajduje się gigantyczna kolumna Krzysztofa Kolumba. Tu kończy się praktycznie program zwiedzania.
14. i 15. dzień, czwartek i piątek, 19-20 sierpnia 2016 r. NICEA- WROCŁAW-KRAKÓW.
Po noclegu w okolicy Nicei, jeszcze na chwilę zatrzymaliśmy się w tym mieście. Idąc wzdłuż wybrzeża doszliśmy do punktu widokowego ( widok na miasto i Lazurowe Wybrzeże ). Wszędzie widać ogromne bogactwo- dorobek wielu pokoleń Francuzów, ale i współczesnej stagnacji U E. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie 14 lipca w czasie obchodów Dnia Bastylii Tunezyjczyk z francuskim obywatelstwem wjechał w tłum świętujących zabijając 86 osób.
Dziś rodziny tragicznie zmarłych i różne instytucje umieściły w parku i obok ulicy tysiące zniczy setki wiązanek kwiatów, różnych pamiątek po ofiarach, flag państwowych, napisów, krzyży, święte obrazki itp. Były tu również dwie polskie flagi (tutaj zginęły dwie Polki).
Z Nicei nasza trasa do Polski wiodła wzdłuż wybrzeża Francji i Włoch, a następnie przez Alpy (przełęcz Brenner), Austrię i Niemcy do Wrocławia. Tu podziękowałem pilotce wycieczki, kierowcom i wszystkim uczestnikom za miłe uczestnictwo, dużą kulturę i za to że znowu mogłem poczuć się studentem. Moje przesłanie do młodzieży; „podróżujcie, poznajcie świat, uczcie się języków, zarabiajcie pieniądze, ale wracajcie do Polski, nad Wisłę, bo tam jest nasz dom, nasze miejsce na Ziemi.”
Władysław Grodecki