Jubileusz

W piątek 16. grudnia zaproszono mnie na Jubileusz 80-lecia urodzin mojego profesora. Sądziłem, że będzie to okazja by po latach spotkać niektórych kolegów ze studiów. Tymczasem skromne wymiary sali Senatu Politechniki Warszawskiej (tylko 100 osób) sprawiły, że dla byłych studentów w ogóle zabrakło miejsca. Zaprosili tylko jednego i to z Krakowa...

Gdy wchodziłem na salę, czułem się bardzo zaszczycony i wyróżniony, zwłaszcza gdy zorientowałem się, że na liście jest ze 30 profesorów, tyleż samo doktorów, wielu dyrektorów wielkich firm geodezyjnych i kartograficznych kraju, instytucji naukowych, przedstawicieli wojska, najważniejszych polskich uczelni itd. Czułem się zobowiązany, by zabrać głos.

To, co powiedziałem, odtwarzam z pamięci:

Bardzo dziękuję za zaproszenie na tę piękną uroczystość! Za każdym razem gdy przyjeżdżam ze swojego Krakowa, odwiedzam swych profesorów, swych przyjaciół. Przekraczając mury Gmachu Głównego Politechniki Warszawskiej czuję ogromne wzruszenie. Nie powinniśmy wstydzić się wzruszeń!

Najcenniejszym i najtrwalszym darem, jaki można dać drugiemu człowiekowi, jest wykształcenie i wychowanie. Nie przypadkiem szkoły nazywa się Alma Mater- matką, matką żywicielką. Przybyłem z miasta, które swą sławę i wielkość zawdzięcza szkole, pierwszemu w Polsce i drugiemu w Europie Środkowej uniwersytetowi- Akademii Krakowskiej- Matce wszystkich polskich szkół! Tylu wielkich Polaków opuściło jej mury, tylu świętych i błogosławionych! Ilekroć jako przewodnik Stołecznego, Królewskiego Miasta Krakowa wchodzę na dziedziniec Collegium Maius- najstarszego budynku uniwersyteckiego Europy, myślami i sercem jestem przy mojej Alma Mater- Politechnice Warszawskiej. Nie ukrywam tego. Politechnika Warszawska to kuźnia najwybitniejszych polskich inżynierów, czy tylko inżynierów?

Prof. Jerzy Bukowski Rektor w latach 60-tych powiedział: "Inżynier powinien chlubić się nie tylko piątkami w indeksie, być specjalistą w dziedzinie budownictwa, komunikacji, architektury czy geodezji, ale powinien umieć zachować się w towarzystwie, znać literaturę, teatr, języki obce, uprawiać sport, powinien poznawać świat itp. Zawsze byłem dumny, że miałem takich profesorów. Proszę wybaczyć te osobiste refleksje:

W swych samotnych peregrynacjach po świecie bywałem niejednokrotnie w bardzo trudnych, wręcz dramatycznych sytuacjach i zawsze byłem przekonany, że to czego nauczyłem się w polskiej szkole, tej  s z k o l e   musi mi wystarczyć by wyjść z najgorszej opresji -- i wystarczyło!

Ilu w krótkim, pięcioletnim okresie studiów spotkałem tu ludzi mądrych, uczciwych szlachetnych, wybitnych fachowców,ludzi wielkiego formatu. We wdzięcznej pamięci zachowałem przede wszystkim tych z którymi przyszło mi spędzić najwięcej czasu, profesorów kartografii: Jana Różyckiego, Franciszka Biernackiego, Felicjana Piątkowskiego, Urszulę Urbaniak, Jana Panasiuka, Jana Rokickiego i Andrzeja Makowskiego.

Ten wydział, mój wydział, przypominał uniwersytet średniowieczny- jeden profesor, czterech, pięciu studentów. Wszyscy dobrze się znali, jak w rodzinie. Panowała atmosfera życzliwości i spokoju. Nauka wymaga ciszy, wymaga spokoju a, profesor powinien uczyć, wychowywać, inspirować młodzież, rozwijać talenty młodych ludzi. Każdego traktować indywidualnie. Powinien mieć świadomość, że każdy człowiek jest inny, że studia to okres nauki, ale także rozrywki i miłości. To okres niepowtarzalny w życiu młodych ludzi, zwłaszcza przybyłych z małych miast i wsi. Profesor powinien być wymagającym, ale i wyrozumiałym...

Wszystkie te cechy posiadł już w młodym wieku profesor Andrzej Makowski. Być studentem u takiego profesora to duże szczęście!

Czuję się ogromnie zaszczycony, że mogę uczestniczyć w tym pięknym jubileuszu! Pana profesora wspominam jako człowieka wielkiej kultury osobistej, człowieka bardzo skromnego, małomównego, cierpliwego i bardzo pracowitego.To człowiek o bardzo szerokim spektrum zainteresowań, tak przedmiotami ścisłymi, jak i humanistycznymi. Był inżynierem, ale i humanistą i artystą. Choć artyści są przeważnie bardzo trudni we współżyciu. Pan Makowski był człowiekiem bardzo łagodnym i spokojnym. życzliwym i sprawiedliwym. Robił wszystko, by nie sprawić nikomu przykrości, by nie wyrządzić krzywdy. Uczył nas reprodukcji kartograficznej, ale i uczciwości, szacunku do słowa, koleżeńskości i tej wartości, która tak bardzo dziś się zdewaluowała - patriotyzmu. Pamiętam marzec 1968 r., jedyny w Polsce zalegalizowany przez władze uczelni strajk okupacyjny (20-21 III). W kulminacyjnym momencie w Gmachu Głównym było ok. 9 tysięcy studentów. Trzeba było zadbać o to by ci ludzie mieli co jeść, co pić. Nieprzerwany strumień darów, głównie żywności, płynął z ulicy od mieszkańców Warszawy. Trzeba byłe je odbierać, układać w salach wykładowych i rozdzielać pomiędzy uczestników. Byłem szefem dwunastoosobowej Komisji Porządkowej na parterze Gmachu Głównego. Była to bardzo odpowiedzialna funkcja; trzeba było pilnować, by nie weszła niepowołana osoba, by nie było jakichś prowokacji, niszczenia majątku uczelni, by ktoś nie wniósł materiałów wybuchowych, nie rozrzucał nieporządanych ulotek, przeciwdziałać panice.

Pomagał mi w tym ówczesny laborant, dziś dr Andrzej Kaczyński, a wspierał duchowo i udostępniał sale laboratoryjne prof. Andrzej Makowski.

A po latach w trakcie jubileuszu Wydziału GiK byłem świadkiem znakomitego wykładu historycznego p.prof. Andrzeja Makowskiego. Nie powstydziłby się go najlepszy historyk.

Nie słowami a czynem i postawą życiową dawał przykład jak postępować w życiu!

Dziękuję za to Panie Profesorze!

Władysław Grodecki