Angkor Wat

Futurolodzy przewidują, że XXI stulecie to wiek Chin i Indii, ale zmiany, jakie zachodzą w innych rejonach tego kontynentu, są zaskakujące. Szybko zmieniają się nawet najbardziej do niedawna zacofane kraje Azji Płd. Wsch. Laos i Kambodża...

WYPRAWA DO ANGKOR WAT

Największą osobliwością Kambodży jest zespół świątyń „Angor Wat" koło Siem Reap. To do niedawna zapomniane miasto jest doskonałą bazą do zwiedzania legendarnych ruin hinduistycznych i buddyjskich świątyń. Szybko i tanio można tu dojechać z Bangkoku wygodnym autobusem z klimatyzacją. Nie zawsze jednak tak było...

Po raz pierwszy odwiedziłem Kambodżę na wiosnę 2000 roku. Planowany wyjazd 9 lutego nie doszedł do skutku gdyż nie przyjechał minibus, a właścicielka agencji turystycznej ( organizująca wyjazdy za 12 USD ) będąc w b. niezręcznej sytuacji zafundowała mi jednoosobowy pokój z klimatyzacją w hotelu przy słynnej Khao San Rd. W Bangkoku. Następnego dnia już o godz. 6 00 po załadowaniu minibusu ruszyliśmy na wschód. Około południa byliśmy na przejściu granicznym w Poipet. Panował tam bałagan nie do opisania. Wszędzie były ogromne tłumy ludzi z bagażem na plecach , na rowerach, motocyklach, w samochodach oraz popychających różne dwu, lub czterokołowe pojazdy z dużą ilością bagażu. Ludziom towarzyszyły krowy, kozy, psy, koty, małpy, szczury.

Po odprawie celnej w tymczasowym drewnianym baraku kierowca pick- up\'a wrzucił mój i inne plecaki na skrzynię bagażową. Pięć osób według wieku i uznania kierowcy skierowano do szoferki. Pozostali zostali na zewnątrz. W towarzystwie francuskiego stolarza, 73 letniej Angielki i dwóch Japończyków znalazłem się w tej pierwszej grupie, zaś młody Anglik, cztery Żydówki, Irlandka i Niemka zajęły miejsca na plecakach. Ok. 13.00 ruszyliśmy w kierunku Siem Reap. Początkowo droga była dość dobra, ale w miarę upływu czasu, gdy przejeżdżaliśmy przez pola ryżowe jazda stawała się coraz bardziej uciążliwa. Siedzący z tyłu byli często zasypywani tumanami pyłu, a w szoferce było okropnie ciasno. Zastanawiałem się czy nie zrezygnować z tego „komfortu".

Niegdyś z Poipet do Siem Reap prowadziła dobra, ulepszona droga ale została niemal całkowicie zniszczona. Obok na polach ryżowych powstała nowa, ziemna utworzona przez przejeżdżające samochody. Głębokie wyboje i przeprawy przez dziurawe mosty opóźniały przejazd. Tam gdzie most lub droga była lepsza bandy wyrostków rozpinały łańcuchy lub wkładały pionowo kołek, pobierając okup. Na trasie nie było stacji benzynowych z prawdziwego zdarzenia, a potrzeby fizjologiczne trzeba było załatwiać w przydrożnych zaroślach lub w latrynach wieśniaków. W trakcie przejazdu przez wioski zatrzymywały nas kobiety i dzieci z owocami, słodyczami, i bagietkami. Wszystko można było kupić za dowolną walutę. Do jednego z nielicznych wówczas w Siem Reap hoteli „Greek Park" przybyliśmy ok. 20. 30. Czyste pokoje hotelowe, ich cena ( 3 USD ), jak również wygląd miasta zrobiły b. korzystne wrażenie.

W jeszcze gorszych warunkach przyszło mi wracać po kilku dniach do Bangkoku. Gdy zabrakło obcych turystów musiałem zadowolić się towarzystwem miejscowych. Do Sisophon jechałem na zewnątrz siedząc na swym plecaku. Tam niestety trzeba było się przesiąść na inny Pick- up, w którego skrzyni bagażowej umieszczono metalową klatkę z okazałą świnią. Propozycji by zająć miejsce obok nie przyjąłem i siłą wtargnąłem do szoferki. Mimo interwencji policji nie pozwoliłem się stamtąd usunąć i dojechałem do granicy.

PO LATACH

Gdy po raz kolejny odwiedziłem Siem Reap w 2007 i w marcu br. zobaczyłem już inne miasto. Choć nadal w tej prowincjonalnej miejscowości o zielonych bulwarach życie toczy się leniwie jest to już prawdziwa metropolia w dżungli.

Inna jest dziś organizacja ruchu turystycznego ( przejazd, zwiedzanie i zakwaterowanie można załatwić w Bangkoku ), na granicy powstały imponujące gmachy urzędów celnych, banków, agencji turystycznych i firm transportowych, droga z Tajlandii w imponującym tempie jest przebudowywana (na znacznym dystansie położona jest nawierzchnia asfaltowa, wybudowano wiele mostów ), a reprezentacyjne dzielnice Siem Reap przypominają centrum Phoon Penh czy Vientiane. Co roku buduje się dziesiątki hoteli, wzrasta ich standard, ale niestety i ceny hoteli wzrosły wielokrotnie.

Tylko ceny przejazdu z Bangkoku uległy niewielkim zmianom, ale związane to jest z niepisaną umową podziału zysków między przewoźnikami, a właścicielami Guest Housów. (jest regułą, że kierowcy przywożą tak późno turystów do swoich hoteli by ten nie miał wyboru innego ). Nierzadkie są nawet przypadki, że właściciele taksówek każdego dnia pokonują kilkaset kilometrów nie najlepszej drogi by przywieść kilku turystów do zaprzyjaźnionego hotelu za symboliczną opłatą od turysty. Nie uwierzyłbym w to gdybym sam tego nie doświadczył! W tym roku wraz z grupą 11 przyjaciół udałem się na Daleki Wschód. W zaprzyjaźnionej agencji turystycznej MAMA Tour w Bangkoku opłaciłem transport i noclegi w Siem Reap. Przed wejściem do luksusowego autobusu każdej osobie przypięto do koszuli naklejkę VIP. To był „nasz bilet". Przed granicą zrobiono nam godzinną przerwę na posiłek w stylowej restauracji. W tym czasie kierowca rozdawał druki wizowe ( dla tych co wizy nie posiadali- tu jest znacznie droższa niż np. w Ambasadzie Kambodży w Warszawie).

Kilometr dalej był Konsulat Kambodży, gdzie wizy wydawane są w ciągu kilkunastu minut. Wreszcie dotarliśmy do Poipet, zapomnianego przez wiele lat miasteczka z siedmioma kasynami. To miniaturowe Las Vegas rozwija się w zaskakującym tempie, jak grzyby po deszczu powstają tu nowe restauracje, hotele, biura podróży, również obiekty urzędu celnego. Odprawa paszportowa odbyła się b. sprawnie. Wszystko jest tu znakomicie zorganizowane, na każdą grupę, na każdego niemal turystę ktoś tu czeka- autobus, tuk tuk czy taxi. Jeden telefon z Bangkoku czy innego miejsca w Tajlandii wystarczy by natychmiast podjechał minibus czy taxi. Tej organizacji powinni się uczyć „nasi specjaliści od turystyki"! Nasz znak rozpoznawczy VIP sprawił, że tuż po przekroczeniu granicy Kambodży czekały na nas trzy taksówki, które zawiozły nas do odległego o blisko 200 km. celu.

NAJWIĘKSZA ŚWIĄTYNIA ŚWIATA

Na przełomie VI i VII wieku połączyło się Funam z królestwem Czelna, tworząc aż do XIII w. największą potęgę półwyspu. Jego dzieje dzielą się na tzw. okres Przed (VI-VIII ) i Angorski( IX-XV) . Charakterystyczne dla tego okresu są zespoły świątyń - gór związanych z hinduską koncepcją polityczno- religijną. Ich rozkwit przypada na czasy panowania Indrawarmana I (877- 899), kiedy to wybudowano świątynię Bakong. Ukoronowaniem wielkich dzieł artystów khmerskich stała się słynna świątynia Angor Wat- mauzoleum Surjawarmana II (1113-1150). Fosa wokół świątyni wyznacza prostokąt 1500x 1300m, a mur wewnętrzny ozdobiony jest płaskorzeźbami o długości ok. 100 m. Angor Wat jest jedną z setek budowli religijnych na terytorium, gdzie rządzili królowie khmerscy. Poświęcony Wisznu, jest niebiańskim pałacem, zajmującym 84 tys, m2. Piękne wieże dominujące nad budowlą oraz bardzo bogata ornamentyka rzeźbiarska przedstawia sceny z hinduistycznych poematów epickich. Polityka Czerwonych Khmerów lat „siedemdziesiątych XX w.", by uczynić Kambodżę państwem świeckim pozbawiło głów wiele posągów bogów i bogiń.

Godne uwagi jest też Angor Thom, zbudowane przez króla Dżajawamana VII w XIII w. W jego centrum znajduje się buddyjska świątynia Bajon. Dwieście szesnaście twarzy Awaloteśwary o niepokojącym spojrzeniu to być może oblicza samego króla, a jedenaście tysięcy postaci na liczącej ok. 1200 m. płaskorzeźbie przedstawiają sceny z dziejów XII wiecznej Kambodży.

Założenia przestrzenne niektórych świątyń są tak ogromne, że kilkakrotnie przekraczają rozmiary Borobudur- największego zabytku półkuli południowej. Jest tu jednak coś co zaskakuje niemniej niż rozmiary świątyń... to nieustępliwa walka, którą przez wieki toczy dżungla by te wspaniałe zabytki przeszłości zniszczyć. Pochód dżungli rozpoczął się ok. 700 lat temu gdy człowiek opuścił te tereny. Inwazję dżungli najlepiej widać na przykładzie Taprum Temple i Pras Khan, gdzie potężne drzewa weszły na szczyt świątyni i swymi korzeniami rozsadzają ogromne bloki skalne. Drzewa rosną wszędzie nie szanując nawet największych świętości ( pomników Buddy czy bogów hinduizmu ). Prowadzone przez kilka lat pod auspicjami UNESCO prace konserwatorskie przynajmniej czasowo zapobiegły dewastacji świątyń.

W MUZEUM MIN

Gdy skończyła się II wojna światowa w Kambodży była zaledwie jedna szkoła średnia. Nie było uniwersytetu. Kraj był całkowicie wyniszczony. Francuscy kolonizatorzy nie interesowali się Laosem, ani Kambodżą, a Wietnamem! Najgorsze jednak miało nadejść w czasach niepodległości!

Po wybuchu wojny wietnamskiej przez terytorium Kambodży transportowano zaopatrzenie dla Vietcongu. W 1970 r. inspirowany przez USA Lon Nol obalił sprzyjającego komunistom księcia N. Sihanouka, który wyemigrował do Pekinu i tam związał się z Czerwonymi Khmerami. Dwa tygodnie przed zajęciem Sajgonu 17.IV. 1975r. komuniści znowu przejęli władzę. Na ich czele stanął kambodżański polityk, który studiował w Paryżu Pol Pot. Według zasad socjalizmu utopijnego zaczął realizować program przekształceń społecznych gospodarczych. Wprowadzając krwawy terror, usiłował przekształcić kraj w maoistowską komunę wiejską. Setki tysięcy ludzi, głównie wykształconych mieszkańców miast uznano za klasę pasożytniczą i deportowano ich na wieś. Głodzono ich, torturowano, zmuszano do katorżniczej pracy i masowo mordowano. Przy biernej postawie demokratycznych społeczeństw Europy i Ameryki w latach 1975- 79 śmierć poniosło ponad milion ludzi.

Na obrzeżach Siem Reap jest obiekt, którego pominąć nie można . To pomnik- stupa poświęcony pamięci ofiar krwawej rzezi Czerwonych Khmerów. Wewnątrz ok. 8 m. wysokości budowli znajduje się kilkaset czaszek ofiar ludobójstwa komunistycznego. W tym mieście jest także muzeum wojenne i muzeum min. W tym kraju jest wiele rejonów, gdzie pod żadnym pozorem nie powinno się schodzić z wytyczonych dróg, ścieżek i traktów, również w odległych świątyniach. Osoby z własnym transportem powinny podróżować tylko po drogach używanych przez miejscowych.

Niejaki Aki Ra nie wie dokładnie kiedy się urodził. Było to w 1973r. Jego rodzice zostali rozdzieleni i zamordowani przez Czerwonych Khmerów. Jako młody chłopiec służył w wojsku i doświadczył wielu tragedii. Po wojnie założył jedyne w swoim rodzaju muzeum. W cieniu drzew i krzewów zgromadził ogromną ilość min. Całość wzbogacona jest różnymi opisami i zdjęciami osób wybuchów min i ich ofiar. To wstrząsające muzeum. W tym mieście niemal każdy kogoś stracił. Jeszcze 10 lat temu na ulicach tego miasta spotykałem wiele osób bez nóg, czy rąk. Dziś jest ich znacznie mniej. Rany spowodowane przez wojnę domową zostały już w znacznej mierze zaleczone. Mniej jest brudu, chorób, nędzy i nieszczęść.

Nazwa „Siem Reap" można tłumaczyć: „Syjam pokonany", dziś to miasto jest symbolem ponownego odrodzenia kraju!

Na zdjęciach poniżej: slumsy w Siem Reap.