XXXI Światowe Dni Młodzieży

Kraków 26/31 lipca 2016 r.

Uczestniczyłem w Ś.D.M. w 1991 roku w Częstochowie, dwa lata później w 1993 r. w amerykańskim Denver i w 2002 r. w kanadyjskim Toronto. Ani przez chwilę nie wahałem się czy uczestniczyć czy nie w tym wielkim święcie w moim Krakowie. Tymczasem po 10 dniach pobytu poza krajem ( wycieczka Anglia – Szkocja ) wróciłem pod Wawel w poniedziałek 21 lipca w samym środku nocy (godz. 0.00 ). Odbyłem spacer z pod kościoła św. Stanisława Kostki na Dębnikach na Plac Wszystkich Świętych i byłem trochę zaskoczony. W mieście nie było żadnej dekoracji przypominającej o bliskiej wizycie Ojca Świętego i nie tylko! Przecież inaczej wyglądało to miasto w czasie kolejnych pielgrzymek Jana Pawła II i Benedykta XVI. Jeszcze wówczas nie wiedziałem dlaczego? Gdy trochę odpocząłem już następnego dnia we wtorek 26 lipca 2016 r. udałem się pod Wawel, a stamtąd z tłumem wspaniałych młodych ludzi z całego świata wzdłuż ul. Grodzkiej, przez Rynek Główny, ul Piłsudskiego na Błonia. Lał rzęsisty deszcz, młodzież założyła różnobarwne płaszcze przeciwdeszczowe ( otrzymali je wszyscy, którzy wykupili pakiet pielgrzymki). Całe Błonia zamieniły się w wielokolorową mozaikę. Na chwilę schroniłem się pod Hotelem CRACOVIA . Później idąc wzdłuż ul. Focha, podszedłem prawie pod Rudawę. Gdy ks. Kardynał Dziwisz inaugurował XXXI Światowe Dni Młodzieży postanowiłem wrócić do Rynku Głównego i byłem zaszokowany, wszędzie jak okiem sięgnąć pielgrzymi z całego świata, a gdzie byli Krakowianie?

Rada Prezydenta Miasta Krakowa Jacka Majchrowskiego

Jeden z moich przyjaciół powiedział: „Zaprasza się do domu gości i się z niego wychodzi”! Pana Prezydenta posłuchało niestety aż ok. 300 tys. Krakowian. Wkrótce dowiedziałem się, że zamykano na kilka dni zakłady pracy, ludzi zmuszano pracowników by wzięli urlop, a pan Majchrowski „radził”, by na czas Ś.D.M. ze względu na różne utrudnienia wyjechać z miasta. Wspominała o tym publicznie znana krakowska aktorka. Papież przybył do Krakowa, a oni wyjechali z niego. Cóż pojadą do Rzymu by Go zobaczyć! Może już dziś żałują tej decyzji, a panu Majchrowskiemu „podziękują” w jesiennym referendum by go odwołać za tę „radę” W moim odczuciu również kapłani krakowscy nie stanęli na wysokości zadania. Mnie raził brak odpowiedniej dekoracji kościołów, domów, ulic- jak to bywało za Jana Pawła II. Dobrze pamiętam Kraków tamtych dni. Nie wszystko zrobiono dla reklamy miasta, a okazja była wyjątkowa. To było bodajże najważniejsze wydarzenie w całej historii Krakowa.

Kraków w dniach wielkiego święta

Z powodów opisanych wyżej i poniżej uznałem, że nie mogę wzorować się na tych, którzy wyjechali z Krakowa w okresie ŚDM. Byłem w Częstochowie, Denver , w Toronto i będę w Krakowie. Wyjazd z Krakowa, ze względu na „różne trudności” byłby nietaktem w stosunku do organizatorów i tej wspaniałej młodzieży, która często pokonała niewyobrażalne przeszkody by przybyć do Polski. Kiedyś jak oni wędrowałem za Ojcem Świętym Janem Pawłem II w czasie jego pielgrzymek do Polski. Niestety przybyło trochę lat, a ubyło sił, ale duch mimo wszystko chyba młody, kiedy bardzo odczuwałem potrzebę obcowania z tą radosną młodzieżą. Byłem codziennie z nimi, jak je przeżywałem? Oto trochę wspomnień:

Wtorek 26. 07.2016 r.

Przyjechałem tramwajem nr 13 pod Wawel i tu zobaczyłem niezliczona liczbę pielgrzymów z flagami różnych krajów. Jedni odpoczywali, a inni szli w stronę Sukiennic. Dołączyłem do nich mijając na trasie rozśpiewany tłum. Dotarłem do Rynku, do obleganego przez młodzież pomnika Adama Mickiewicza. Czyżby i oni kochali naszego wieszcza? Śpiewano, tańczono, skandowano Polska, Polska, Biało- czerwoni. Tymczasem zaczęła psuć się pogoda, zaczęło lekko padać. Powoli zacząłem przemieszczać się w stronę Błoń. Gdy byłem na ul. J. Piłsudskiego już lało jak z cebra. Schroniłem się pod Cracovią, a gdy deszcz nieco zelżał podszedłem pod szpital im. J. Dietla z myślą, że przy okazji zarejestruje się do kardiologa. Ale szpital był zamknięty! Powiedziano mi, że przez cały tydzień? Przez kilkadziesiąt minut przyglądałem się zmierzającemu w stronę ołtarza tłumowi odzianemu w różnobarwne peleryny przeciwdeszczowe. Deszcz nikomu nie przeszkadzał. Panowała ogólna radość. Wkrótce rozpoczęła się msza święta celebrowana przez kardynała Stanisława Dziwisza. Gdy zacząłem wracać do centrum bo tylko stamtąd można było dostać się do Bieżanowa zauważyłem, że poza pielgrzymami nie było na trasie Krakowian. Czułem się w swoim mieście dość obco. Dopiero pod kościołem Dominikanów po trzech godzinach pobytu w centrum miasta spotkałem pierwszą znajomą mi osobę. To było zaskakujące.

Środa 27.07. 2016 r.

To dzień przylotu do Krakowa Ojca Świętego Franciszka. Nie było żadnych oficjalnych uroczystości w mieście. Oglądałem więc w telewizji uroczyste powitanie dostojnego gościa przez Prezydenta A. Dudę na lotnisku w Balicach, a później wystąpienia na dziedzińcu Zamku na Wawelu z udziałem wielu członków rządu RP, polityków i ważnych gości. Mimo zaproszenia nie przybył Lech Wałęsa. Wolał ten czas spędzić z KOD-owcami. Czwartek 28.07.2016 r. Najpierw były uroczystości na Jasnej Górze związane z kultem Czarnej Madonny i 1050 lecia Chrztu Polski. To był także dzień oficjalnego powitania Ojca Świętego przez młodzież na Błoniach. Mnie tam nie było. Tramwajem dotarłem do ul. Dietla, a stamtąd z poznaną wolontariuszką z Katowic dotarłem do Rynku i później do ul. Szewskiej. Wszędzie były nieprzebrane tłumy młodzieży. Ich radość i wesołość udzielała się i starszym. Na Placu Szczepańskim była scena na, której występowali jacyś obcy artyści, kapłani? To było budujące gdy mimo padającego deszczu w pewnej chwili niemal wszyscy padli na kolana i zaczęli się modlić. W Rynku od linii A-B również była scena gdzie gromadziły się tłumy widzów. Najweselej było oczywiście pod pomnikiem Adama Mickiewicza, śpiewy, skandowanie w różnych językach nazw swoich krajów nie miało końca. Były też występy solistów. A w Małym Rynku stał duży namiot gdzie prezentowano filmy o treści religijnej. Tu pielgrzymów było mniej, więc nie zatrzymywałem się dłużej mając na względzie dość długi i uciążliwy dojazd do Bieżanowa. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale że aż tak trudno będzie się wydostać z centrum… Wsiadłem do „13’ na ul. Dietla przy ul. Starowiślnej i do ul. Krakowskiej jechałem ok. 40 minut. Wysiadłem więc i przeszedłem jeden przystanek pod Pl. Wolnica. Koszmar!

Piątek 29. 07. 2016 r.

Bardzo bogaty był program pobytu Ojca Świętego tego dnia. Najpierw była wizyta w hitlerowskich obozach Auschwitz i Birkenau, a później Droga Krzyżowa na Błoniach. Ale jak się tam dostać z Bieżanowa gdy chce się też oglądać przyjazd papieża do Szpitala Pediatrycznego w Prokocimiu. Musiałem coś wybrać. Wybrałem szpital. Wcześniej byłem w centrum i trochę zmęczony ok. 17.00 wybrałem się pod szpital. Niestety spóźniłem się o kilka minut i papież już był wewnątrz, a duża część ludzi wracała do domów. Bez problemu więc znalazło się dla mnie miejsce przy samej barierce. Po godzinie oczekiwania najpierw przejechała eskorta, a później i samochód papieski. Samochód jechał wolno, Ojciec Święty z otwartego okna pozdrawiał nas. W tym czasie wstrzymano wszelką komunikację na ul. Wielickiej. Wróciłem więc pieszo do Bieżanowa. Upał był okropny, więc spacer nie należał do przyjemności. W domu oglądałem w TV Drogę Krzyżową na Błoniach. To była starannie przygotowana uroczystość, o bardzo głębokiej wymowie, skłaniająca do głębokich refleksji. Łatwiej o nie w grupie! Udałem się więc znowu do miasta. Wysiadłem z tramwaju przy ul. Miodowej. W tym tygodniu młodzież była wszędzie, na Kazimierzu również. Może mniej na ul. Szerokiej, zastawionej na całej szerokości stolikami dla amatorów kawy i wina. Więcej ich było na Pl. Nowym, gdzie młodzież delektowała się kebabem i zapiekankami. O wieczornej porze w okresie wakacji trudno o miejsce przy stoliku w restauracji Kamienica Estery, ale tu w tej pożydowskiej kamienicy nie znalazłem tej atmosfery zabawy, radości i modlitwy jak to miało miejsce w Rynku Głównym. Tymczasem w pobliskim kościele Bożego Ciała miało miejsce czuwanie modlitewne. Wspaniała architektura, tu czuje się potęgę i dostojeństwo kościoła, a dla uczestniczących w czuwaniu pielgrzymów było to wielkie przeżycie. Lubiłem ten kościół, często go odwiedzałem, kiedyś nawet napisałem o nim długi artykuł do Naszego Dziennika. Imponująca gotycka bryła z pewnymi elementami z epoki renesansu i barokowe wyposażenie sprawia, że odwiedzający tę świątynię jeszcze przed wojną nie mogli wyjść z podziwu, taki kościół niemalże w środku „miasta żydowskiego”. Kościół Bożego Ciała w chrześcijańskiej dzielnicy Kazimierza to odpowiednik świątyni mariackiej w Krakowie. Jak tam i tu obok znajdował się ogromny plac, rynek, którego częścią jest dziś Plac Wolnica. W piątkowy wieczór na scenie przed ratuszem występował jakiś zespół chorwacki. Z pod ratusza około 23.00 „13” niesamowicie zatłoczonym tramwajem wyruszyłem do Bieżanowa. Sobota 30.07.2016 r. Tego dnia w godzinach porannych Ojciec Święty był w Łagiewnikach – w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego i Sanktuarium Jana Pawła II. Wstęp na tamte uroczystości mieli tylko zaproszeni goście. Młodzież natomiast przygotowywała się do wymarszu na nocne czuwanie do Brzegów. Od wczesnych godzin popołudniowych z różnych stron setki tysięcy wiernych zmierzało w kierunku CAMPUS MISERICORDIAE ( Kampus Miłosierdzia ). Z Krakowa nie było w tym dniu dojazdu, trzeba było dojść pieszo. Pętla tramwajowa w Nowym Bieżanowie i ulica Ćwiklińskiej to główny nurt tej ogromnej rzeki. Dziesiątki, a może i setki tysięcy pielgrzymów z całego świata przybyło do Bieżanowa tramwajami i autobusami i stąd szli dalej pieszo. Niecodziennych gości można było spotkać wszędzie, nawet pod moim blokiem. Pod Heleny 10 w pobliżu klatki nr VIII zatrzymało się kilku Słowaków, a później grupa Rumunów. Rozmawiałem z nimi, byli bardzo mili, bardzo sympatyczni. Później żegnałem różne grupy, większe i mniejsze z transparentami i śpiewem na ustach. Byli tu m. in. Japończycy, Brazylijczycy, Koreańczycy...

Niedziela 31.07.2016r.

Umówiłem się z Bogdanem Żelazo dzień wcześniej, że pójdziemy razem. Najpierw z pielgrzymami z mojej parafii (ksiądz ogłosił, że wymarsz będzie o godzinie 6.00 ) ale później zdecydowaliśmy, ze spotkamy się nieco wcześniej i pójdziemy sami. Bogdan znał drogę, ja nie. Na trasie spotkaliśmy małżeństwo z trójką dzieci i towarzyszyli nam aż samego wejścia dla Vip –ów, Duża część pielgrzymów utrudzeni nocnym czuwaniem wracało do Bieżanowa. Bogdan miał bilet na sektor S, a ja J-1, też dobry ale dość daleko od ołtarza. Rozstaliśmy się, Bogdan poszedł w swoją, a ja w swoją stronę. Jak się później okazało, wcale nie był potrzebny żaden bilet. Można było bez żadnych problemów wejść do dowolnego sektora, nikt nie pilnował wejścia. Dotarłem jednak do J-1 ale wkrótce wyszedłem i wróciłem pod bramę wejściową. Stamtąd był widok na wszystkie sektory, te bliskie i te bardzo dalekie, aż pod horyzontem. Jak oceniano w czasie mszy świętej było ok. 2,5 mln wiernych. Był potworny upał i jak wielu innych szukałem cienia. W międzyczasie zrobiłem ogromną ilość zdjęć i nakręciłem film i on będzie lepszym komentarzem. Tuż po zakończonej mszy nie było szansy by razem wracać więc ja poszedłem wcześniej, a Bogdan wrócił do domu kilka godzin później. Na trasie towarzyszyli mi murzynka z Francji, grupa Francuzów, Amerykanie, Polak i inni. Dotarłem szczęśliwie do ul. Ćwiklińskiej wypełnionej w całości od Prokocimia autobusami różnych firm i państw. W domu ugotowałem i zjadłem obiad, a tymczasem z zewnątrz dochodziły śpiewy i muzyka. Zaintrygowany tym wyszedłem na zewnątrz i co zobaczyłem? Raz po raz na parking przed Kauflandem podjeżdżały autobusy i wsiadały kolejne grupy, Słowacy, Kostarikańczycy, Włosi. Wszyscy bardzo się spieszyli bo nagle załamała się pogoda i zaczął padać ulewny deszcz. Inni nieco spóźnieni stanęli w ponad 100 m. kolejce i cierpliwie czekali na swój tramwaj, a te podjeżdżały średnio co 3-4 minuty. Zdumiewał mnie porządek i pogoda ducha, nikt nie podchodził do przodu, nikt się nie pchał do wejścia, nikt się nie denerwował. Wszyscy mimo deszczu i zimna uśmiechnięci i pogodni. Trochę sfrustrowany niezbyt miłą aurą zacząłem żartować z szefem grupy z Walencji, ale ten „nic się nie stało, co za cudowny deszcz?” Chwilę później rozmawiałem z młodym pielgrzymem z Hongkongu. Kraków „płacze” bo wyjeżdżacie, powiedziałem, ten tylko się uśmiechnął. Co za kultura? Szok. Już w niedzielę 31 lipca 2016 r. większość pielgrzymów opuściła Kraków, ale są tacy, którym nasze miasto i Polska bardzo przypadła do gustu i postanowili pozostać tu dłużej. Niektórzy kilka dni, nawet tygodni by poznać nasz piękny, bezpieczny i gościnny kraj. Wcale nie było ich tak mało jeśli w poniedziałek w Brzegach znowu zjawiło się ok. 100 tys. wiernych. Odwiedził ich Kardynał Stanisław Dziwisz. Niemal wszyscy, z którymi rozmawiali dziennikarze, wszyscy których udało mi się poznać nie ukrywali swego zauroczenia, a nawet zachwytu Krakowem i jego mieszkańcami. Drzwi szkół, szpitali, kościołów, domów i mieszkań były w tych dniach otwarte dla tych niecodziennych gości. Nie wszyscy odpowiedzieli na apel pana Majchrowskiego by na czas ŚDM wyjechać z miasta. Niektórzy pod wpływem mediów powrócili by przeżyć razem z Ojcem Świętym to wyjątkowe w historii wydarzenie i pomagali, radzili, gościli tych wyjątkowych gości. A jaka była młodzież? Ci, którzy w tych dniach przybyli do Krakowa obalają wszystkie opinie, że młodzież jest leniwa, egoistyczna, bezideowa. Wraz z przybyciem do Krakowa tych setek tysięcy młodych pielgrzymów w mieście zapanowała szalona eksplozja radości. Kto dał im tę siłę, by pokonać tyle przeszkód, tyle trudu by przybyć do miasta Jana Pawła II i Siostry Faustyny. „Młodzieży trzeba stawiać wielkie wymagania”, to słowa JP II. Ci, którzy przybyli pod Wawel to nie „dwudziestoletni emeryci” to młodzież radosna, zdyscyplinowana, uprzejma, miła, życzliwa. To nadzieja dla świata! Na środowej audiencji 3.08 jeszcze raz Ojciec Święty wspominał tę młodzież i tę wspaniałą Polskę!

Ciekawostki

Ś.D.M. to wydarzenie bez precedensu w historii Krakowa i Polski. Zarejestrowano ok. 172 tys. uczestników z Polski, 77 tys. z Italii , 31 tys. z Hiszpanii itd. Po raz pierwszy brali udział przedstawiciele z Kosowa, Bangladeszu, Palestyny, Sudanu Płd. Jedna z wolontariuszek opowiadała mi, że w jej grupie są pielgrzymi z Papui Nowej Gwinei. Na przejazd do Polski jednego z nich przez rok składali się mieszkańcy jego wioski (ok. 20 tys. zł ). Opowiadano mi o innych pielgrzymach np. z jednej maleńkich wysepek na Pacyfiku, którym przejazd sfinansował jeden z amerykańskich uniwersytetów. Młodzież przyjmowana była bardzo gościnnie w różnych miejscach Polski, poznawała ludzi, kulturę, obyczaje, zabytki, by w końcu przyjechać do Krakowa. Tu w licznych kościołach miały miejsce nabożeństwa i katechezy, dyskusje, turnieje sportowe, nocne czuwania, duszpasterstwo, koncerty itd. Na Placu Szczepańskim, w Rynku Głównym, Placu Wolnica, w Rynku Podgórskim były sceny gdzie występowali młodzi artyści z różnych krajów. Młodzież gromadziła się na Skałce, w namiocie w Małym Rynku i pod Pomnikiem A. Mickiewicza w Rynku Głównym. Gdzie jeszcze? Trudno nawet wyobraźnią ogarnąć jak było to wielkie przedsięwzięcie logistyczne. Jeśli w głównej mszy święta w Brzegach wzięło udział ok. 2,5 mln wiernych to rodzą się zasadnicze pytania: skąd i jak ci ludzie tu się dostali, gdzie spali, co jedli, pili, gdzie zaparkowały tysiące ich samochodów, autobusów, kto i kiedy to wszystko zorganizował, kto czuwał nad ich bezpieczeństwem. Pytania można by mnożyć. Wszystko udało się znakomicie, a najlepiej świadczą o tym niezwykle miłe słowa ok. 5 500 dziennikarzy z 87 krajów, zachwyty uczestników Ś. D.M. i samego Ojca Świętego. Wspominał, że Polacy przybywający po II wojnie światowej do Argentyny to dobrzy ludzie. „Polacy są bardzo entuzjastyczni. Wielką dobroć, szlachetność, tu odnalazłem, tę dobroć, którą wcześniej spotykałem tam skąd przybyłem.” „Kraków wydał mi się bardzo piękny, a Polacy wspaniali.” , „Polska to specyficzny kraj, została ponownie najechana, tym razem przez młodych. Zapewne Jan Paweł II cieszy się z nieba.” Wszyscy podkreślają świetną organizację, uprzejmość, kulturę, serdeczność, gościnność. Mieszkańcy Krakowa ,Wieliczki i okolic ( a wcześniej innych polskich miast i wsi ) gościli kilka setek młodych gości, uraczyli ich najsmaczniejszymi polskimi potrawami, stworzyli poczucie własnego domu, pokazali to co najciekawsze w ich miejscowości. Wielu pielgrzymów było szczerze zaskoczonych, dla niektórych po ulicach polskich miast miały chodzić wilki, domy na wsi kryte strzechą, a tymczasem okazało się że Polska to bardzo bezpieczny kraj, kraj nowoczesny, ludzie bardzo gościnni, wykształceni, życzliwi, że w sklepach niczego nie brakuje, a ludzie tu uśmiechnięci, zjednoczeni ze swoją władzą. Komuś w Polsce zależało by obraz jaki młodzież stąd wywozi był inny. Są rozczarowani, przecież miało być inaczej, w tym „ciemnogrodzie” ludzie mieli być skłóceni, podzieleni prawie stan wojenny. A papież nawet nie wspomniał o Trybunale Konstytucyjnym, o przyjmowaniu uchodźców z Bliskiego Wschodu. Na nic też zdały się modlitwy „celebrytanów” by się coś nie udało. Szok! Warto dodać, że nad całością czuwało ok. 20 tys. wolontariuszy ( 4 tys. z Polski ) 40 tys. funkcjonariuszy policji, straży pożarnych, straży miejskiej, udzielono pomocy medycznej 9 tys. pacjentom, że w Krakowie w tym czasie było o 2/3 mniej kradzieży i włamań, a rozbojów nie zgłoszono w ogóle. Że Kraków z pieniędzy podatników wydał tylko 8 mln zł., a słowo Kraków i Polska w światowych mediach pojawiło się aż 1,5 mln razy!