W 70. rocznicę ludobójstwa na Wołyniu
Już pięć lat minęło od mojego pobytu na Wołyniu,gdzie kierowałem grupą ludzi odnawiających groby polskich żołnierzy z I wojny światowej w okolicach Kościuchnówki. Przy okazji odwiedziłem miejsca i spotkałem ludzi świadków nieprawdopodobnej tragedii, jaka rozegrała się na tej ziemi w czasie II wojny światowej, gdy Ukraińcy z niesłychanym sadyzmem mordowali Polaków i inne grupy etniczne. W 2008 r. w Polsce niewiele mówiło się na ten temat. Praktycznie nikt nie udzielił mi znaczącej pomocy w tym pięknym i szlachetnym przedsięwzięciu, a jeden z poważnych działaczy niepodległościowych powiedział: "Wołyń to Twoja prywatna sprawa"!
O obchodach 65 lecia było cicho. Tzw. "poprawność polityczna" nakazywała milczeć nawet prezydentowi RP śp. Lechowi Kaczyńskiemu. Tym razem było już inaczej, co prawda, dalej nie nazywa się "prawdy po imieniu", ale przynajmniej nie udało się przemilczeć tego tematu. W Muzeum AK w Krakowie była nawet okolicznościowa wystawa, bo wypadało decydentom z PO przynajmniej zadeklarować swe oburzenie. Występowały tam osoby, które jeszcze niedawno o Wołyniu nie chciały słyszeć. Nie wydano nawet folderu, poświęconego tym wydarzeniom. Źle czułbym się w ich gronie. Jedyną moją imprezą "wołyńską" był wykład połączony z wystawą o Wołyniu w zaprzyjaźnionym od lat Klubie "EDEN" w Bieżanowie Starym.
Oto zdjęcia z tej imprezy wyk. przez Stanisława Kumona: